Reżyser dokumentu, Siergieju Łoźnica, sięgnął po materiały archiwalne, by z nich wydobyć opowieść o gorących dniach w Leningradzie w sierpniu 1991 roku, gdy na wieść o odbywającym się w Moskwie zamachu stanu pułkownika Janajewa, na ulice i place wylegli ludzie. Przyglądanie się ich reakcjom stanowi istotę filmu.
Początkowo ludzie byli zdezorientowani. Przyglądają się więc sobie, próbując zrozumieć docierające do nich sprzeczne informacje. Mnożą się plotki o śmierci Michaiła Gorbaczowa i Borysa Jelcyna. Ludzie czytają na ulicach odezwy, ulotki – wydzierają je sobie z rąk, co pokazuje filmująca ich z góry kamera.
„Kiedy pozbędziemy się komunistycznej zarazy – staniemy się wolni!” – krzyczy przez megafon człowiek na jednym z wieców. „Walczymy o wolność, a nie o kawałek kiełbasy!” – wznosi okrzyk inny. „Stop dyktaturze” - piszą na tekturowych plakatach.
Tłum raczej jednak słucha, przyglądając się niezwyczajnym sytuacjom na ulicach miasta. Na twarzach ludzi maluje się napięcie i obawa. Niemal wszyscy są jak sparaliżowani, w sylwetkach i ruchach – jak spętani – jakby nie chcieli wykonać fałszywego ruchu. Jakby bali się go wykonać. Ale z czasem rośnie w nich energia i zdolność do wyrażania emocji. I jest ich coraz więcej. Najpierw budują na ulicach namiastki barykad, potem – gigantyczne - z ławek, taczek.
Gdy w kontrolowanej przez puczystów telewizji można oglądać jedynie balet „Jezioro łabędzie” z Teatru Balszoj (już wcześniej pokazywany przy zmianie władzy w ZSRR), tłum donosi o zabitych na ulicach stolicy i w republikach nadbałtyckich…