Początkowo polski rząd zapewniał, że nie może nic zrobić z reklamami w serwisie YouTube
Może to zaskakiwać, bo jeszcze na początku sierpnia, gdy reklamy pojawiły się w YouTube, przedstawiciele rządu zapewniali, że nie mają narzędzi, by na nie odpowiedzieć. Ministerstwo Cyfryzacji przesłało do Polskiej Agencji Prasowej stanowisko, w którym stwierdziło, że nie ma możliwości arbitralnego ingerowania w treści w YouTube. Podobnie mówił rzecznik MSZ Paweł Wroński, którego zdaniem resort dyplomacji „nie może za bardzo komukolwiek zabronić” publikacji jakiegoś spotu.
8 sierpnia PAP poinformowała, że MSZ wykonało jednak jakieś kroki, bo dyrektor Departamentu Komunikacji Strategicznej i Przeciwdziałania Dezinformacji Międzynarodowej MSZ rozmawiała z ambasadorem Izraela Jakowem Finkelsteinem. Na tym jednak nie koniec. Jak dowiedzieliśmy się, MSZ podjęło też kolejne działania dotyczące reklam.
Jakie? 27 sierpnia do siedziby MSZ wezwano ambasadora Izraela, gdzie na temat nowych reklam rozmawiał z nim dyrektor Departamentu Afryki i Bliskiego Wschodu. To nie koniec, bo na wniosek MSZ w tej samej sprawie interweniował w Google – czyli u właściciela YouTube – Pion Ochrony Informacyjnej Cyberprzestrzeni w NASK, czyli w instytucji podległej Ministerstwu Cyfryzacji.
Rolą Ośrodka Analizy Dezinformacji NASK jako instytucji podlegającej pod Ministerstwo Cyfryzacji jest identyfikowanie treści manipulacyjnych, przekazywanie zgłoszeń do platform internetowych lub instytucji państwowych, analiza narracji dezinformacyjnych bądź kampanii dezinformacyjnych, przekazywanie wyników analiz odpowiednim instytucjom oraz budowanie świadomości społeczeństwa w zakresie możliwych zagrożeń.
zespół prasowy NASK
Tę ostatnią informację potwierdza zespół prasowy NASK. „Ośrodek Analizy Dezinformacji NASK monitoruje wskazane reklamy i zgłasza je do koncernu Google za pośrednictwem kanału bezpośredniego kontaktu, powołując się na łamanie regulaminu serwisu, jak i z poziomu konta użytkownika platformy. Google nie udzielił OAD NASK dodatkowych wyjaśnień w tej sprawie, wskazując jedynie w odpowiedzi, że działa w oparciu o ścisłe zasady dotyczące reklam, które są publicznie dostępne i określają, jakie treści są dozwolone na platformach należących do koncernu” – informuje NAS. „W zgłoszeniu eksperci OAD NASK wskazywali na zmanipulowaną bądź fałszywą zawartość reklam Google i wideo na kanałach YouTube, co – powołując się na zasady społeczności platformy – powinno skutkować wycofaniem treści” – dodaje.