Reklama

39 min. 48 sek.

Tomasz Trela: Włodzimierzowi Czarzastemu należy się szacunek od Adriana Zandberga

Stanowcze działanie marszałka Sejmu Włodzimierza Czarzastego, który mówi do Karola Nawrockiego: drogi Karolu Nawrocki, nie będziesz sobie tutaj hasał po nieswoim poletku i nie będziesz nam mówił, co my mamy robić, jest bardzo oczekiwane i pożądane - mówił w rozmowie z Arturem Bartkiewiczem w podcaście „Rzecz w tym” wiceprzewodniczący Nowej Lewicy, szef łódzkich struktur tej partii Tomasz Trela.

Publikacja: 15.12.2025 17:00

Z tego artykułu się dowiesz:

  • Dlaczego Włodzimierz Czarzasty nie miał rywala w walce o stanowisko przewodniczącego Nowej Lewicy?
  • Jaki wynik w wyborach Nowa Lewica uzna za sukces?
  • Czy możliwe jest porozumienie między Lewicą a Partią Razem przed najbliższymi wyborami?

– Nie czas dzisiaj na to, żeby w Lewicy toczyć wewnętrzną rywalizację. Gdyby o stanowisko przewodniczącego rywalizowała nasza czwórka (Włodzimierz Czarzasty, Krzysztof Gawkowski, Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, Tomasz Trela – red.), pewnie dzisiaj byłaby dyskusja o tym, kto ile dostał głosów, kto jest bardziej obity, kto jest mniej obity. A tak mamy lidera, mamy nowe kierownictwo, mamy determinację i chęć do działania. I każdy z nas na Lewicy odgrywa swoją rolę – tak wiceprzewodniczący odpowiadał na pytanie, dlaczego marszałek Czarzasty nie miał rywali w walce o stanowisko przewodniczącego Nowej Lewicy. Trela przekonywał też, że marszałek Czarzasty „ma koncepcję, żeby rola Lewicy za dwa lata, po wyborach parlamentarnych była silniejsza”. 

Reklama
Reklama

 

Czytaj więcej

Nowa Lewica wybrała nowe władze. Włodzimierz Czarzasty wygrał głosowanie

Tomasz Trela: Marszałek Włodzimierz Czarzasty należy do facetów, którzy nie odstawiają nogi

Na uwagę, że niektórzy komentatorzy wskazują, iż cała sytuacja może być traktowana jako słabość wewnętrznej demokracji w partii, Trela odpowiedział, że Nowa Lewica „nie jest od tego, żeby podobać się absolutnie wszystkim”. – Decyzje personalne w Lewicy mamy za sobą. O personaliach już dyskutować nie będziemy. Będziemy dyskutować tylko o tym, co udało się zrobić Lewicy przez te dwa lata, co uda się zrobić jeszcze przez półtora roku – zapowiedział, dodając, że „od wczoraj Lewica prowadzi kampanię przed wyborami parlamentarnymi w 2027 roku”.

Reklama
Reklama

A czy Lewicy nie niepokoi tendencja spadkowa w kolejnych wyborach po 2019 roku? Wówczas lista tego ugrupowania zdobyła 12,56 proc. poparcia, w 2023 roku – już tylko 8,61 proc., a w 2024 roku w wyborach samorządowych i europejskich odpowiednio 6,32 i 6,3 proc. – To na pewno jest sygnał ostrzegawczy. Sondaże są różne. Ja na pewno nie jestem zainteresowany budowaniem czy współbudowaniem partii, która tuła się w okolicach progu wyborczego. Ja uważam, że Lewica zasługuje na solidne, stabilne, dwucyfrowe poparcie i na pewno do tego musimy dążyć. Dlatego założyliśmy sobie, że cały 2026 rok będziemy komunikować się z wyborcami, przekazywać wyborcom, co udało nam się zrobić, jakie mamy plany realizacyjne. I będziemy to robić – zapowiedział. 

Czytaj więcej

Nowy sondaż: KO na czele, sześć partii w Sejmie

Trela był też pytany o zapowiedź marszałka Czarzastego, który na niedzielnym Kongresie Nowej Lewicy zapowiadał walkę z Karolem Nawrockim prowadzoną według reguły „weto za weto, wet za wet”. Czy nie oznacza to, że akcenty będą rozłożone jednak inaczej i w pierwszej kolejności ugrupowanie będzie stawiać na walkę z PiS?

– Jedno nie przeszkadza drugiemu. Jedna grupa może jeździć po Polsce i mówić, co Lewica zrobiła, jakie są tego efekty i co planuje w najbliższych miesiącach, a druga grupa, łącznie z marszałkiem Czarzastym na czele jako marszałkiem Sejmu, może robić tę robotę. Stanowcze działanie marszałka Sejmu Włodzimierza Czarzastego, który mówi do Karola Nawrockiego: drogi Karolu Nawrocki, nie będziesz sobie tutaj hasał po nieswoim poletku i nie będziesz nam mówił, co my mamy robić, jest bardzo oczekiwane i pożądane. Dlatego, że Karol Nawrocki, mam takie wrażenie, chciałby być w jednej osobie prezydentem, premierem, marszałkiem Sejmu, Senatu i jeszcze najlepiej, żeby był prezesem Sądu Najwyższego. Tak to, panie Karolu, w Polsce nie ma, tak to nie działa. Ja rozumiem, że pan jest w kampanii wyborczej cały czas. Pan się nie otrząsnął jeszcze z tej kampanii wyborczej, ale musimy panu pokazać pana miejsce w konstytucyjnym szeregu funkcjonowania poszczególnych organów naszego państwa. I o tym mówi marszałek. A to, że marszałek Czarzasty należy do facetów, którzy nie odstawiają nogi i nie będą potulnie przyjmować tego, co mówi Karol Nawrocki, to ja się z tego akurat bardzo cieszę – odparł. 

Ja byłbym dzisiaj totalnie zakłamany, gdybym powiedział, że Lewica idzie po to, żeby zdobyć 30-40 proc., bo to nie jest ten czas

Tomasz Trela, wiceprzewodniczący Nowej Lewicy

Na uwagę, że w takiej sytuacji Polsce grozi pat legislacyjny, Trela odparł, że jego zdaniem tak nie będzie. – Najgorsze w tej sytuacji byłoby, gdyby ktoś chciał Karolowi Nawrockiemu niesłusznie ustępować. Ja nie należę do ludzi, którzy ustępują, ja należę do ludzi, którzy twardo walczą o swoje – podkreślił. 

Reklama
Reklama

Wiceprzewodniczący Nowej Lewicy zaznaczył przy tym, że nie odbiera prezydentowi prawa weta. – Ale każdy z byłych prezydentów, a byli różni, używał tego prawa weta w sytuacjach ekstraordynaryjnych, w sytuacjach fundamentalnych. Natomiast tu widzę, że prawo weta to jest prawo, które ma służyć Nawrockiemu do uprawiania bieżącej polityki. Prezydent nie jest od tego, żeby uprawiać bieżącą politykę, prezydent powinien szukać takiego porozumienia i takiego dystansu do każdej strony sceny politycznej, żeby obywatele czuli pewien balans. Ja pamiętam prezydenturę Aleksandra Kwaśniewskiego, który nie zgadzał się ze wszystkimi decyzjami rządu Sojuszu Lewicy Demokratycznej. I pamiętam prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, który nie wkładał kija w szprychy premierowi Jerzemu Buskowi, który był premierem z zupełnie innego obozu politycznego przez cztery lata. Można łączyć różne rzeczy, tylko dobrze, jak się ma po drugiej stronie partnera, tego partnera, który słucha – mówił. 

Tomasz Trela o Partii Razem: Chcą realizować program chochlą, ale nikt im nie daje garnka

Na pytanie, co dla Lewicy będzie zwycięstwem wyborczym, zapowiedzianym podczas Kongresu, Trela odparł, że „po pierwsze dostanie się do parlamentu”. – A po drugie dostanie się z takim wynikiem, który zapewni partiom demokratycznym większość parlamentarną. Ja byłbym dzisiaj totalnie zakłamany, gdybym powiedział, że Lewica idzie po to, żeby zdobyć 30-40 proc., bo to nie jest ten czas. Ale myślę, że jak Lewica zdobędzie dwucyfrowe poparcie, będzie to kilkanaście punktów procentowych, będzie to 50 mandatów parlamentarnych, to mamy szansę, jako ten wielki obóz partii demokratycznych, rządzić i kontynuować rządy w naszym kraju – wyjaśnił. Na pytanie, czy Lewica po cichu nie liczy na to, że po wyborach będzie w stanie rządzić z samą KO, bez konieczności dopraszania do koalicji PSL czy Polski 2050, Trela odparł, że „koalicję tworzy się po wyborach”. – Natomiast ja naszym partnerom, PSL-owi, Polsce 2050 życzę bardzo dobrze. Ja nie należę do tych ludzi, którzy uważają, a niech im się noga powinie, to my wejdziemy i będziemy tworzyć koalicję. Ja uważam, że im koalicja bardziej demokratyczna, im koalicja bardziej stabilna, tym większe poczucie bezpieczeństwa. Więc jeżeli nasi partnerzy się dostaną, to dobrze byłoby z nimi współrządzić – przekonywał. 

Trochę się dziwię, że Adrian Zandberg dzisiaj stoi po stronie partii opozycyjnych, a wśród nich jest PiS, Konfederacja, (Grzegorz) Braun i (Adrian) Zandberg. Takie trochę towarzystwo, jak na Adriana, szemrane

Tomasz Trela, wiceprzewodniczący Nowej Lewicy

A czy jest szansa na porozumienie Nowej Lewicy z Partią Razem przed wyborami? – Wszystko jest możliwe. Ja w polityce staram się nie operować słowami nigdy ani zawsze. Natomiast na dzisiaj pewnie nie, ale do wyborów dwa lata wszystko może się wydarzyć, bo z Partią Razem programowo, ideowo niewiele nas różni. Mamy fundamentalnie inne podejście do sposobu realizacji swoich postulatów. My robimy to łyżeczką, jako Nowa Lewica, Partia Razem chciałaby chochlą. Tylko, że na razie do tej chochli nikt jej nie dał żadnego garnka i nie są w stanie zrealizować swoich postulatów. Oni wolą komentować jak to jest źle, ale nie chcą przyłożyć swojej ręki do tego, żeby było ciut lepiej. Zachęcamy, będziemy zachęcać, zobaczymy, jak do tego podejdą. Nie ma żadnych wątpliwości, że gdyby była jedna koalicyjna lista lewicy, byłoby łatwiej, byłoby lepiej – wyjaśnił.

Natomiast muszę przyznać, że jestem trochę zdegustowany tym, jak kolega Adrian Zandberg odnosi się do Włodzimierza Czarzastego. Bo to Włodzimierz Czarzasty był inspiratorem tego, żeby w 2019 roku powstała jedna lista lewicy i dzięki temu koleżanki i koledzy z Razem weszli do parlamentu. W 2023 roku było dokładnie tak samo, no więc jakiś szacunek do człowieka, który też współtworzył tę Lewicę, być powinien. Chcę powiedzieć tak: Adrian, nie ma wroga na lewicy, szukaj poparcia gdzieś indziej. My wielokrotnie cię zapraszaliśmy do współpracy, mówiliśmy, że możesz wybrać odpowiedzialność za to, co się dzieje w Polsce, ale z pozycji partii (z poparciem) 3 proc. ty nikomu warunków nigdy w przyszłości nie postawisz, bo tak wygląda demokracja. Liczą się z tobą, jak masz szable. Nie masz szabel, to się z tobą nie liczą, a ty na razie tych szabel nie masz – dodał. 

– Trochę się dziwię, że Adrian Zandberg dzisiaj stoi po stronie partii opozycyjnych, a wśród nich jest PiS, Konfederacja, (Grzegorz) Braun i (Adrian) Zandberg. Takie trochę towarzystwo, jak na Adriana, szemrane – mówił też Trela.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama