Przemawiając w parlamencie szef brytyjskiego rządu powiedział, że kroki podjęte na początku epidemii pozwoliły uniknąć katastrofy. - Wiedzieliśmy, że druga fala koronawirusa to realne zagrożenie - dodał. Z przykrością poinformował, że kraj dotarł do "punktu zwrotnego". - Miesiąc temu dziennie notowaliśmy ok. tysiąca nowych zakażeń, dziś prawie cztery razy więcej - podkreślił.
Zastrzegł, że nie wynika to z większej liczby przeprowadzanych testów i poinformował, że przeciwciała posiada ok. 8 proc. populacji, a liczba pacjentów z COVID-19 przyjmowanych do szpitali w okresie dwutygodniowym wzrosła ponad dwukrotnie.
- Musimy działać - oświadczył Boris Johnson, ogłaszając nowe restrykcje, które będą obowiązywały w Anglii. - To nie jest powrót całkowitej blokady - zastrzegł. Zapewnił, że szkoły i uniwersytety będą działać normalnie.
- Prosimy pracowników biurowych o pracę zdalną, jeśli jest możliwa - powiedział premier. Ogłosił, że puby, bary i restauracje będą musiały być zamykane o godz. 22:00 i - nie licząc lokali oferujących jedzenie na wynos - będą mogły serwować posiłki i napoje wyłącznie osobom siedzącym przy stolikach.
Pracownicy sklepów będą musieli nosić maseczki ochronne. Obowiązek zasłaniania ust i nosa obejmie też osoby korzystające z taksówek oraz pracowników i klientów lokali gastronomicznych. Mandaty za brak maseczki wzrosną do 200 funtów.