To, że wyszukiwarka internetowa kojarzy dane z nieprzyjemnymi treściami, nie jest z automatu winą operatora. Taka jest jej natura – to sedno czwartkowego wyroku Sądu Najwyższego. W tym wypadku link w Google kojarzył biznesmena z gangsterem.
Pozytywna postać
O Arkadiuszu L., biznesmenie z Mazur, pisała przed kilkunastu laty „Polityka" w tekście pt. „Bardzo biedny gangster". Tym gangsterem był zupełnie ktoś inny, szef miejscowego gangu wymuszającego haracze, a Arkadiusz L. postawił się mu, dzięki czemu tamtego skazano. Mimo upływu lat, jeśli w Google wpisze się jego imię, nazwisko i miasto, wyskakuje: – „Bardzo biedny gangster" – Archiwum tygodnika „Polityka", oraz link do artykułu gdzie można bezpłatnie przeczytać 2/5 tekstu. To wystarczy, by poznać, jak rzeczy się miały, ale internauta musiałby tekst przeczytać.
W ocenia Arkadiusza L. nakierowanie jego nazwiska na ten link narusza jego cześć i wiarygodność zawodową. Wystąpił więc z pozwem o ochronę dóbr osobistych, żądając zobowiązania Google do usunięcia linku. Do samego tekstu nie miał zastrzeżeń.
Czytaj też:
Czy uczciwy biznesmen musi być w Google "biednym gangsterem"