Rząd przyjął we wtorek projekt nowelizacji ustawy o finansach publicznych, który przewiduje, że tzw. progi ostrożnościowe w mechanizmie korygującym w tzw. stabilizującej regule wydatkowej spadną o 7 pkt proc. Próg na poziomie 55 proc. PKB zostanie zastąpiony 48 proc., a próg 50 proc. PKB – progiem 43 proc. Oznacza to, że już po przekroczeniu tych niższych limitów rząd będzie musiał zmniejszyć tempo wzrostu wydatków finansów publicznych w kolejnych latach (tak działają mechanizmy korygujące w regule stabilizującej).
Zmiany w progach to efekt zmian w systemie emerytalnym. Przejęcie i umorzenie obligacji zgromadzonych w OFE obniżyło skokowo dług publiczny o 130 mld zł, czyli o ok. 7 proc. PKB. – Zdecydowaliśmy się na zmiany progów, ponieważ miało to być jednym z najbardziej pożądanych efektów reformy emerytalnej z punktu widzenia finansów publicznych – mówił na wczorajszej konferencji po posiedzeniu rządu premier Donald Tusk. – Tak, aby nikt nie pomyślał, że pieniądze, które trafiają z OFE, to są pieniądze do wydania – dodał.
Premier podkreślał, że po wprowadzeniu zmian przez Sejm rygory na rzecz oszczędzania i dyscypliny finansowej będą większe. – Polska będzie jednym z najbardziej zabezpieczonych państw w całej Europie przed nadmiernym zadłużaniem – przekonywał.
Co ciekawe jednak, w ustawie o finansach publicznych pozostaną także dwa podstawowe progi wynoszące 50 (obecnie zawieszony) i 55 proc. PKB, a także ten konstytucyjny wynoszący 60 proc.). Zamiast trzech przejrzystych progów, jak jeszcze rok wcześniej, będziemy mieli mało przejrzysty, wielowymiarowy mechanizm.
– To „pączkowanie" poziomów długu, po przekroczeniu których coś zaczyna się dziać z finansami publicznymi, powoduje, że system wczesnego ostrzegania w finansach publicznych w Polsce staje się nieczytelny – komentuje Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Puls Banku.