Początek prezesa w Poczcie Polskiej nie był udany. W wywiadzie dla jednej z rozgłośni radiowej krytykował zasady panujące w spółce, którą właśnie zaczynał kierować. Pracownikom Poczty szczególnie dopiekło zdanie, w którym odnosząc się do skostniałej struktury przedsiębiorstwa, drwił z tego, jakiej zastawy się w nim używa. – To są wczesne lata 80., bo nawet napoje podaje się w tzw. literatkach. Powoli staram się to zmienić – mówił.
– To było niefortunne, bo na początku kilkoma wypowiedziami jasno dawał do zrozumienia: jestem ja i oni, ci z Poczty, i nic mnie z nimi nie łączy – komentuje jeden z pocztowców. Inny dodaje: – Po tym wystąpieniu w firmie dochodziło do zabawnych manifestacji. Ci, którzy chcieli przypodobać się prezesowi, pozbywali się literatek, a ci, którzy uważali, że była to wypowiedź nie na miejscu, zaczęli ostentacyjnie je nabywać i podawać w nich napoje – wspomina. Jak twierdzi, u prezesa w gabinecie nadal można wypić napój z literatki.
Nowy szef poczty zyskał natomiast w opinii klientów. Zdecydowanie wstrzymał, zapoczątkowany przez poprzedników, proces przekształcenia kilkuset gminnych i miejskich placówek w agencje. Najpierw chciał poznać powody restrukturyzacji.
Ma 53 lata. Jest absolwentem Wydziału Handlu Zagranicznego SGH w Warszawie. W latach 90. pracował w Powszechnym Banku Gospodarczym.
Od 1999 r. do 2001 r. był dyrektorem wykonawczym pionu zarządzania ryzykiem Banku Pekao. Od 2002 do 2008 r. pracował w BRE Banku, m.in. jako dyrektor ds. finansów, ryzyka i operacji w pionie bankowości detalicznej. W latach 2003 – 2008 był dyrektorem finansowym banku.