Gość przyznał, że 2017 to był o tyle dobry rok, że gospodarka rozwijała się w bardzo szybkim tempie. - Ponad 4 proc. wzrostu PKB to blisko naszego potencjału. Z drugiej strony, liczba firm, które ogłosiły niewypłacalność wzrosła o blisko 15 proc. - mówił Starus.
- Nadal nie za bardzo rozwijają się inwestycje prywatnych przedsiębiorstw. Gospodarkę kręci głównie konsumpcja, trochę eksport, powoli zaczyna dodawać się do tego część inwestycyjna, ale wyłącznie publiczna – dodał.
Starus wyjaśnił, że konkurencja w Polsce jest, zarówno między globalnymi graczami, jak i lokalnymi firmami. - Globalni gracze ze swojej natury są ogromni, mają duże rezerwy finansowe i stać ich na prowadzenie wyniszczającej walki cenowej przez długi czas. Polskie firmy musiały się włączyć w tę walkę, żeby przetrwać na rynku. Dla nich to oznacza non stop cięcie do kości i pracowanie na marżach na tyle niskich, że niewiele potrzeba, żeby te firmy poczuły oddech śmierci na swoim grzbiecie – mówił.
Zaznaczył, że w Polsce jest trochę firm, które działają na bardzo ograniczoną skalę. - Ich właściciele oczekują, żeby mieć na życie. Nie podejmują żadnego wielkiego ryzyka. Te firmy nigdy się nie rozwiną w wielkie międzynarodowe przedsiębiorstwa. Być może wymrą ze swoimi właścicielami – prognozował.