Stwórca zaś milczy i zdaje się całkowicie ignorować trudne pytania Hioba: „Ile mam przewin i grzechów? Ujawnij występki i winy! Czemu chowasz swoje oblicze? Czemu mnie poczytujesz za wroga?" (Hi 13,23-24). Milczenie Boga jest w tym przypadku źródłem dodatkowej udręki, która wydaje się bardziej bolesna niż fizyczne cierpienie, spowodowane złośliwym trądem, i duchowa udręka, związana ze śmiercią dzieci i pozostałymi nieszczęściami, które spadły na Hioba. Skoro jednak Bóg nie chce sam bronić się przed oskarżeniem, zadania tego podejmują się przyjaciele Hioba.
Znikąd pocieszenia
Autor Księgi Hioba wkłada w usta Elifaza, Bildada, Sofara wszystkie teoretyczne argumenty przemawiające za sensem cierpienia i za absolutną sprawiedliwością Boga. Chociaż ich forma jest dostosowana do języka i mentalności ludzi żyjących kilka wieków przed Chrystusem, to jednak w rzeczywistości są to te same argumenty, które później przez dwa tysiące lat będą się pojawiać w dziełach teologicznych i filozoficznych dotyczących problemu cierpienia. Posłużył się nimi także Leibniz, dowodząc, że zło obecne w stworzonym przez Boga świecie nie jest przeszkodą do tego, by świat ten uznać za dzieło najlepsze z możliwych. Zwracając uwagę na to podobieństwo, Hans Küng trafnie zauważa: „Czym dla Leibniza jest przede wszystkim dobry Bóg, który w najlepszy sposób stworzył i urządził świat w z góry ustanowionej harmonii, tym dla Elifaza, Bildada i Sofara jest Bóg sprawiedliwy, który w najwłaściwszy sposób daje każdemu to, co mu się należy: sprawiedliwego nagradza, a niesprawiedliwego karze, tak że w toku ludzkiego życia rachunek się zgadza i Bóg jest usprawiedliwiony". Niemożliwą jest rzeczą – argumentują przyjaciele Hioba – by Bóg był niesprawiedliwy. Nie może zatem opuścić człowieka prawego ani pozostawić bez ukarania tego, który dopuszcza się nieprawości. Hiob nie powinien więc tracić wiary w dobroć Boga, gdyż absolutna sprawiedliwość Stwórcy jest gwarancją tego, że również i w jego życiu ostatecznie dobro zatriumfuje, a zło zostanie ukarane.
Są to jednak racje czysto teoretyczne, które w konfrontacji z realnym cierpieniem, dotykającym Hioba, okazują się nie mieć żadnej siły przekonywania. Hiob, który prawdopodobnie sam wiele razy odwoływał się do takich argumentów, pocieszając innych, teraz przekonuje się na własnej skórze, że tego typu metoda niesienia pomocy jest nieskuteczna. Słowa pociechy wydają się mu puste i obraźliwe. Zamiast nieść ulgę, jeszcze wzmagają jego cierpienie. Wynika z nich bowiem, że nieszczęścia, które na niego spadły, są karą za jego grzechy, i że w tym przypadku winne są również jego dzieci, które zginęły pod gruzami domu. Hiob jednak wie, że choć nie jest bez skazy, to jednak nie uczynił niczego, co zasługiwałoby na taką karę; również jego dzieci nie zasłużyły na to, co je spotkało. Jest głęboko przekonany, że jego cierpienie jest niesprawiedliwe i właśnie to poczucie przysparza mu największej udręki. Zdaje się mu, że Bóg stał się jego wrogiem, który „napełnia lękiem" i „przenika grozą". Nie potrafi pojąć logiki, którą posługują się jego przyjaciele i nie chce zaakceptować wynikającego z niej obrazu Boga. Czy bowiem jest możliwe, aby jego rzekoma wina domagała się aż tak wielkiej kary? A jeśli tak rzeczywiście jest, to czy nadal można twierdzić, że Bóg jest miłosierny i sprawiedliwy?
W poszukiwaniu winy
Dlaczego zatem nie karze w taki sam sposób Elifaza, Bildada i Sofara, którzy również nie są bez winy? Dlaczego pozwala na to, by wielu ludziom złym i przewrotnym dobrze się powodziło, podczas gdy cierpieć muszą ci, którzy przez całe życie starają się zachowywać przykazania i czynić dobro? Na żadne z tych pytań Hiob nie znajduje odpowiedzi. Czuje się całkowicie opuszczony przez Boga i zdruzgotany własną bezsilnością. Nie potrafi udowodnić swej niewinności i odeprzeć zarzutów swoich przyjaciół.
Im samym jednak trudno znaleźć inny sposób obrony Boga, jak tylko zrzucenie winy na Hioba i uznanie, że przyczyną nieszczęścia jest jego własny grzech. Elifaz, Bildad i Sofar chcą nadal wierzyć w dobroć i sprawiedliwość Stwórcy. Gdyby przyznali, że Hiob jest niewinny, musieliby konsekwentnie zgodzić się z tym, że winny jest Bóg – winny temu, że zesłał cierpienie na niewinnego człowieka. Łatwiej w takim przypadku zrezygnować z wiary w niewinność Hioba niż w sprawiedliwość Boga. Jednak oskarżany Hiob nie jest skłonny do zaakceptowania takiej interpretacji. Choć nie jest bez skazy, to jednak nie widzi w sobie aż tak wielkich grzechów, które mogłyby być powodem jego cierpienia. Dlatego woli nawet zakwestionować Bożą sprawiedliwość, niż wbrew sobie przyznać, że swoim własnym postępowaniem doprowadził do tego, iż Stwórca musiał zesłać na niego tak wielką karę. Czy bowiem wszechmocny Bóg zawsze musi być sprawiedliwy? Czy konieczność nagradzania ludzi błogosławieństwem za ich dobre życie i karania cierpieniem za grzech nie ograniczałaby Jego wszechmocy? Hiob zdaje się postrzegać Boga jako władcę stojącego ponad wszelką sprawiedliwością, którego nie obowiązują żadne prawa i reguły: „Kto Mu zabroni, choć zniszczy? Kto zdoła Mu powiedzieć: »Co robisz?« Bóg gniewu hamować nie musi (...) On może zniszczyć mnie burzą, bez przyczyny pomnożyć mi rany" (Hi 9,12–17).
Po kilku długich partiach dyskusji, w której skarga Hioba przeplata się z argumentami jego przyjaciół, poemat dochodzi do punktu kulminacyjnego: ostatnią możliwością, która pozostaje Hiobowi, jest uroczysta przysięga niewinności. Stanowi ona pewną formę usprawiedliwienia samego siebie, która wydaje się wynikać z biblijnego prawa karnego. Jedną z niepisanych zasad tego prawa jest to, że człowiek oskarżony o przestępstwo, któremu nie przedstawiono żadnych dowodów winy, ma prawo zaprzysiąc, że jest niewinny. W takim przypadku oskarżyciel musi albo wprost udowodnić winę, albo odstąpić od oskarżenia. Nie widząc innego sposobu wykazania swojej niewinności, Hiob postanawia wykorzystać właśnie tę możliwość. W długim przemówieniu uroczyście zapewnia, że nie popełnił żadnego z grzechów, o które podejrzewają go jego przyjaciele. I chociaż to oni są świadkami jego przysięgi, głównym jej adresatem jest sam Bóg, który doświadcza Hioba cierpieniem. To właśnie do Boga Hiob kieruje swoje słowa i od Niego domaga się przedstawienia dowodów winy lub „odstąpienia od oskarżenia", tzn. przyznania, że Hiob jest niewinny i nie zasłużył na cierpienie. Rzeczywiście, Bóg przerywa milczenie i odpowiada na wezwanie Hioba. Jednak Jego odpowiedź jest zagadkowa i zdaje się zupełnie nie dotyczyć tego, co najbardziej nurtuje Hioba i co było przedmiotem jego skargi.