Na szczątki statku natrafili przypadkowo pracownicy Urzędu Morskiego w Gdyni podczas rutynowego sondażu dna zatoki związanego z potrzebami współczesnej żeglugi. O znalezisku powiadomili Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku.
Wrak spoczywa na głębokości 12 metrów, 4 kilometry na wschód od Gdyni Orłowa. Od kilkunastu dni badają go archeolodzy podwodni. Nieznana jest nazwa jednostki, prowizorycznie ochrzczono ją „Głazik" ponieważ wewnątrz kadłuba znajduje się dużo kamieni. Budulca tego używano do konstrukcji umocnień czy fundamentów.
Niewykluczone, że „Głazik" służł do przewozu tego materiału w regionie Zatoki Gdańskiej. Wskazują na to także sosnowe bale wzmacniające kadłub od środka, zapobiegające naciskowi kamieni na dno i burty. Z kadłuba zatopionej jednostki wydobyto dotychczas gliniane i cynowe naczynia, obuwie, elementy takielunku. Szczególnym znaleziskiem jest kamionkowa butla wysokości 30 cm.
- Butelka świetnie się zachowała i w dodatku jest zakorkowana. Jesteśmy bardzo ciekawi, co się w niej znajduje. Mamy pewność, że jest to płyn, ale nie wiemy jaki — powiedział kierujący podwodnymi pracami Tomasz Bednarz. Na butelce widnieje napis „Selters". Tak brzmi nazwa niemieckiego miasteczka, w którym do XIX wieku butelkowano naturalnie gazowaną wodę. Jednak nie wiadomo, czy butelka nie została użyta wtórnie do przechowywania innego, być może dużo mocniejszego płynu.
Butelka trafi do specjalistycznego laboratorium, które zbada jej zawartość.