Tylko nieliczni zdający opuszczali salę przed wyznaczoną godziną. Nawet ci, którzy nie narzekali na brak czasu, przyznawali, że mieli kłopoty z rozwiązaniem wszystkich kazusów. – Jeden z nich dotyczył ustawy o pomocy społecznej, a tej nie było w pierwotnym wykazie wymaganego materiału – mówi Michał z Wałbrzycha. Podobnie było z ordynacją wyborczą, która długo widniała na stronie krakowskiej szkoły jako materiał obowiązkowy, a kilka tygodni temu z niego zniknęła.
Paweł z Zabrza przyznaje, że dwa kazusy nie sprawiły mu większych trudności, ale trzeci, dotyczący gwarancji procesowych, był dla niego zbyt skomplikowany.
Najczęściej kandydaci narzekali na zadanie z prawa karnego. – Zajmuję się ubezpieczeniami, prawo karne pamiętam jedynie ze studiów – przyznaje Katarzyna z Krakowa, która w tym roku ukończyła prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jej koleżanka dodaje, że sytuacja opisana w przykładzie dla wielu była dwuznaczna i można ją było rozwiązać na dwa sposoby.
Zdający narzekali na zbyt krótki czas. – Kiedy po godzinie poinformowano, że zostało 60 minut, kończyłam pierwszy kazus – opowiada Magda z Łodzi. W efekcie ostatniego zadania nie rozwiązała w całości.
Wśród zdających było wielu asystentów sędziego. – Po co wam egzamin na aplikację ogólną, skoro już nimi jesteście? – pytam.
– Bo to dla nas jedyna droga do zawodu sędziego – odpowiada Joanna z Gdańska. Większość nie ukrywała, że będzie też zdawać egzamin na aplikację radcowską.