Widoczne jest to zwłaszcza w Warszawie.
– Wysłałem aplikanta do sądu okręgowego, żeby sprawdził, czy przyszła do sądu tzw. zwrotka (zawiadomienie dla drugiej strony, od czego zależy, czy rozprawa się odbędzie), a przy okazji przejrzał akta, czy nie wpłynęło jakieś nowe pismo. Wrócił z niczym – mówi jeden z adwokatów. – Usłyszał pytanie od sekretarki: na którym roku aplikacji pan jest? Gdy powiedział, że na pierwszym, odmówiła mu wglądu w akta. Wygląda na to, że powinienem mieć dwóch aplikantów: starszego, który może przeglądać akta, i młodszego, który go zastąpi, gdy starszy się usamodzielni – dodaje prawnik.
Problem jest tym ważniejszy, że nie chodzi tylko o adwokatów, ale o prawie 7 tys. aplikantów pierwszych dwóch lat (zwłaszcza ok. 2,4 tys. adwokackich, ci bowiem częściej chodzą do sądów). Ograniczanie dostępu do akt spraw patronów zmniejsza im możliwość praktycznego zdobywania zawodu.
W obu ustawach korporacyjnych (adwokackiej i radcowskiej) jest zapisane, że aplikant po sześciu miesiącach aplikacji może zastępować adwokata (radcę) przed sądem rejonowym, a po półtora roku także przed okręgowymi i apelacyjnymi. Rzecz w tym, że niektórzy przewodniczący wydziałów pod owo zastępowanie adwokata (radcę) przed sądem podciągają także uzyskiwanie prostych informacji o sprawie, zwłaszcza przeglądanie akt.
Interpretacji tej broni sędzia Marcin Łochowski, rzecznik SO Warszawa-Praga.