NRA w tej kwestii zdania nie zmieniła i nie zmienia – już bowiem pięć lat temu adwokatura wskazywała błędy, które popełniono w pracach nad obowiązującym dzisiaj modelem. Tymczasem politycy i urzędnicy państwowi nie tylko nie zamierzają się do błędu przyznać, ale – co gorsza – brną w tym samym kierunku, zapowiadając kolejną odsłonę spektaklu pod tytułem „państwowy egzamin na aplikację”, tym razem nawet z punktami ujemnymi. Istnieje prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, że powielą błędy. Nie będziemy mieli żadnej satysfakcji, kiedy kolejny raz przyjdzie nam powtórzyć „a nie mówiliśmy?”. Jest to tym bardziej frustrujące, że adwokatura od dawna deklaruje jak najdalej idącą pomoc merytoryczną w opracowaniu i wdrażaniu reformy wymiaru sprawiedliwości, której istotną częścią jest model kształcenia przyszłych adwokatów. Jak dotąd oferta ta nie spotkała się z żadnym odzewem. Kiedy mówimy tak reformom, jesteśmy nawet lubiani, kiedy sprzeciwiamy się błędom, następuje atak. Przypomnijmy, że brak możliwości racjonalnej wymiany argumentów i poglądów skłonił prezydium i prezesa NRA do wystąpienia o zmianę osoby nadzorującej w ministerstwie kontakty z samorządem adwokackim (pismo z 1 lipca 2008 r.).
Należy zgodzić się z ministrem Czają, że w sprawie egzaminów na aplikacje żadna opinia nie jest przypadkowa. Wypowiedzi przedstawicieli adwokatury rzeczywiście są przemyślane. W odróżnieniu od polityków samorząd adwokacki poprzedza takie wypowiedzi wszechstronną analizą sytuacji opartą na faktach, nie na przyjętych z góry założeniach lub tezach koniecznych do udowodnienia za wszelką cenę.
Jaskrawą manipulacją jest przywoływanie wyroku Trybunału Konstytucyjnego (K 6/06) jako porażki NRA, która rzekomo podjęła „próbę przywrócenia własnej, wyłącznej kontroli naboru na aplikację”. Mam wrażenie, że minister Czaja pomylił wyroki – ten przywołany jest bowiem najlepszym dowodem na mierny poziom zaskarżonej regulacji ustawowej, którą TK w dużej części uznał za niekonstytucyjną. Adwokatura zaskarżyła tę ustawę w (słusznej, jak się okazało) trosce o poziom stanowionego przez polityków prawa, a nie po to, by „odzyskać” nabór.
[srodtytul]Ani słowa o absolwentach prawa[/srodtytul]
Zastanawia cel, jaki minister Jacek Czaja chciał osiągnąć publikacją. Odbieram ją jako działanie „urzędnika doskonałego”, dla którego obrona siebie i podległych sobie przedstawicieli ministerstwa to cel nadrzędny. Nie ma słowa o ponad 10 tysiącach absolwentów prawa, którzy tego egzaminu nie zdali. Doprawdy, trudno przyjąć argumentację, że ten wynik to efekt niewystarczającej wiedzy kandydatów. Naiwne tłumaczenia, że ponad 10 tysięcy zdających podeszło do egzaminu bez należytego przygotowania są niczym innym jak ukrywaniem zmiany polityki egzaminowania przez urzędników, odpowiedzialnych za tryb i zawartość merytoryczną egzaminu. Szkoda, że o tym nie uprzedzono absolwentów uczelni i osób, które je uczyły.
Adwokatura, ale przede wszystkim rzesze niedoszłych aplikantów wciąż oczekują jednoznacznego wskazania odpowiedzialnych za tę sytuację i wyciągnięcia stosownych konsekwencji przede wszystkim w postaci propozycji działań legislacyjnych, które skutecznie zagwarantują uniknięcie popełnionych błędów w przyszłości.