Z powodu błędu w zadaniu są już pierwsze odwołania. Adam M., który z pięciu części egzaminu nie zdał tylko karnej, mówi, że z sześciu godzin egzaminu stracił półtorej.
[srodtytul]Trzeba było zmieniać odpowiedzi [/srodtytul]
Egzamin z prawa karnego polegał na tym, by na podstawie akt sprawy (jeśli nie wymyślonej, to podrasowanej) napisać apelację od wyroku bądź uzasadnić odmowę sporządzenia apelacji. Stan faktyczny był taki: Jana Wojciechowskiego skazano za spowodowanie wypadku samochodowego ze skutkiem śmiertelnym na dwa lata więzienia i zakaz prowadzenia pojazdów (egzaminatorzy nie podali jednak, na jak długo – kodeks dopuszcza od roku do lat dziesięciu). Po jakimś czasie policja zatrzymała Jana Wojciechowskiego, gdy prowadził auto, i został skazany na półtora roku więzienia za naruszenie zakazu.
Od tego wyroku Adam M. na egzaminie pisał apelację. Nie potraktował jednak braku określenia okresu zakazu jako błędu układających casus, ale przyjął, że tak właśnie działał hipotetyczny sąd. Wprawdzie protokół wyjaśnień podejrzanego odnotowywał, że zakaz prowadzenia pojazdów orzeczono na dwa lata, ale nasz czytelnik uznał, że nie jest to informacja wiążąca dla sądu – tą powinny być dane z Krajowego Rejestru Karnego. Wyrok był zatem wadliwy, nie wiadomo bowiem było, czy podsądny jechał jeszcze podczas zakazu.
Tymczasem po 1,5 godziny komisja egzaminacyjna otrzymała z Ministerstwa Sprawiedliwości telefon, że zadanie należy uzupełnić danymi, iż zakaz prowadzenia pojazdów był wymierzony na dwa lata.