Mazury określa się na różne sposoby. Kraina Tysiąca Jezior, polski Dziki Zachód, drugie Kresy. To region, który ma wszystko, czego potrzeba, by stać się ulubionym miejscem filmowców: piękne plenery, dziką przyrodę, ciekawą i zagmatwaną tożsamość. Jednak w PRL korzystano z tego bogactwa ostrożnie. Jeśli już filmowcy i scenarzyści odwoływali się do historii, to tej sprzed 1945 r., zanim Armia Czerwona brutalnie wkroczyła na tereny Warmii i Mazur. Częściej sięgano z ostrożności do historii dawnej, jak choćby w epickich „Krzyżakach" (1960) czy w serialach „Kopernik" oraz „Czarne chmury" z lat 70. A także do historii z II wojny światowej („Dancing w kwaterze Hitlera"). O latach tuż po wojnie mogły powstawać tylko filmy przesiąknięte propagandą, jak „Południk zero" (1970).
Młodzieżowe seriale
Mazury były także częstym tłem dla kina młodzieżowego. Nastoletni bohaterowie przyjeżdżali nad jeziora w poszukiwaniu zabawy, pielęgnując swój indywidualizm i kontestując cyniczny świat dorosłych. Tutaj spędzała wakacje na gigancie bohaterka serialu „Szaleństwo Majki Skowron" z 1976 r. Mazurską przygodę życia przeżywali także młodzi bohaterowie niezbyt udanych produkcji z lat 80.: „Opowieść Harleya" oraz „Miłość z listy przebojów". Romantyczny wypad na Mazury z jedną ze swoich licznych kochanek szykował tytułowy bohater popularnego filmu „Och, Karol" (1985). Mazury to także tradycyjne miejsce biwaków harcerskich oraz wypraw ekscentrycznych poszukiwaczy przygód. A skoro o harcerzach i przygodach mowa, to należy wspomnieć o Indianie Jonesie na miarę Polski Ludowej, czyli Panu Samochodziku, w którego wcielał się Stanisław Mikulski. W serialu „Samochodzik i Templariusze" na początku lat 70. odkrywał właśnie tajemnice Pojezierza Mazurskiego.
Czasami niewinna wyprawa na łono natury kończyła się dramatycznie. Tak było w sensacyjnym „Karate po polsku" (1982), gdzie trójka studentów prowadziła renowację mazurskiego kościoła na odludziu. W kulminacji filmu, który swoją drogą bardzo się zestarzał, przychodzi studentom zmierzyć się z miejscowymi bandytami. Plastycy okazują się wiernymi uczniami Bruce'a Lee i spuszczają widowiskowy łomot miejscowej hołocie.
Jednak najsłynniejszym i najwybitniejszym filmem z czasów PRL z akcją osadzoną na Mazurach pozostaje „Nóż w wodzie" Romana Polańskiego z 1961 r. Film wymykający się gatunkom – dramat obyczajowy, film psychologiczny, a nawet thriller. „Przedtem trochę żeglowałem; stąd się zresztą wziął pomysł tej fabuły; lubiłem Mazury i byłem zakochany w atmosferze jezior" – wspominał po latach Roman Polański w książce o operatorze filmowym Jerzym Lipmanie. Reżyser zamknął trójkę bohaterów na ciasnym jachcie i obserwował napięcie, jakie wytwarza się pomiędzy żonatym mężczyzną a młodym chłopakiem, gdy obserwowani przez kobietę zaczynają walczyć o dominację. Zdjęcia w większości kręcono na łódce. „Na drugiej łodzi wlókł się za nami agregat, a my, co widać na zdjęciach z planu, zwisaliśmy za burtą jak winogrona" – wspominał Polański. Oglądając po latach „Nóż w wodzie", można zatęsknić za Mazurami, gdzie po sezonie nie ma żywej duszy w zasięgu wzroku.
Po 1989 r. nadal wykorzystywano Mazury jako plener dla filmów gatunkowych. Stanowiły tło dla sensacji („Strefa ciszy" Krzysztofa Langa), komedii („Sztos" Olafa Lubaszenki i „Kołysanka" Juliusza Machulskiego) i thrillerów („Rh+" Jarosława Żamojdy). Nieco dalej, bo na Pojezierzu Iławskim, w 2014 r. swój udany debiut kryminalny „Jeziorak" nakręcił Michał Otławski.