Joanna Szczepkowska: Tłum ’56, tłum po Smoleńsku, tłum w Gdańsku

Tłumy polskie. Myślę, że współczesna historia naszych tłumów byłaby fascynującą lekturą. Tłumy wychodzące z Warszawy po powstaniu warszawskim. Wędrujące. Potem tłumy powracające na zgliszcza domów. Potem rok 1956. Tłumy na placu przy przemówieniu Gomułki. Szaleństwo takie, jakby zostały otwarte wszystkie granice; każde niemal zdanie nagradzane owacjami ludzi zgromadzonych po krańce ulic. Zdawało się wtedy, że jest nadzieja na oczyszczenie.

Aktualizacja: 26.01.2019 09:43 Publikacja: 24.01.2019 23:01

Zgromadzeni przed Bazyliką Mariacką w czasie uroczystości pogrzebowych Pawła Adamowicza w Gdańsku

Zgromadzeni przed Bazyliką Mariacką w czasie uroczystości pogrzebowych Pawła Adamowicza w Gdańsku

Foto: AFP

Kiedy Gomułka jechał negocjować do Moskwy, tłumy na dworcach modliły się za niego. Publiczne modły za komuny to naprawdę było coś niezwykłego. Nadzieja. To niosło nasze tłumy. Nadzieja na samostanowienie, na wolność od reżimu i od aparatczyków.

Minęło dziesięć lat i na ulicach stolicy znów pojawiły się tłumy. Tłumy zbuntowanych studentów i tłumy milicji. Tłumy bitych i bijących. Poznański czerwiec. Tłumy krwawiące. Tłumy pod groźbą Cyrankiewiczna: „każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewien, że mu tę rękę władza ludowa odrąbie". Potem znów Władysław Gomułka przed tłumami. Ale to inne tłumy. Sprowadzone na plac z zakładów pracy, z wypisanymi odgórnie hasłami, tłumy służbistów propagandowych z wyćwiczonymi okrzykami. A przed nimi Gomułka.

Dziś patrząc spokojniej na polityczne życie Gomułki, można zobaczyć, jak dramatycznie absurdalna, a jednocześnie jak gorzka jest polityczna aktywność. Jednego dnia bohater, więzień polityczny, uosobienie nadziei, wykuwający osobność Polski w komunistycznej propagandzie. Zwalczający antysemityzm: „Z całą mocą raz jeszcze podkreślamy internacjonalistyczny charakter naszej partii. Nie ma i nie może być w niej miejsca dla ludzi krzewiących poglądy nacjonalistyczne, szowinistyczne, rasistowskie. Nie wolno tolerować w partii ludzi, którzy próbują zatruwać szeregi partyjne jadem nacjonalizmu i antysemityzmu" – to fragment okólnika wydanego w 1957 r.

W 1968 roku ten sam człowiek staje przed spreparowanym tłumem i woła o syjonistach pod transparentem: „Każdy ma jedną ojczyznę". A przed nim sztuczny tłum i wyuczony. Zaraz potem tłumy na dworcach. Polscy Żydzi żegnający przyjaciół. Swoje domy, swoje meble, swoje polskie życie. Tłumy płaczące, zdezorientowane, nieznające przyszłości. Tłumy na pierwszej wizycie Jana Pawła. Nagle piękne. Uduchowione. Wewnętrznie silne, a przede wszystkim pogodne.

Tego nie było od lat. Pogodny uśmiechnięty tłum. Gotowy na ściśnięcie ręki każdego, kto stoi obok. Gotowy na pomoc, na ustępowanie miejsca i drogi. I tłumy lat 80. przed bramą strajkującej stoczni. Tłumy wspierające. Tłumy oczekujące. Tłumy w modlitwie za ojczyznę. Stan wojenny. Tłumy bite, rażone gazami, armatami wodnymi, aresztowane. Tłumy w kościele u Jerzego Popiełuszki. Kościół – jedyne legalne zgromadzenie tłumów. I ta wspólna nasza pieśń: „Słuchaj Jezu, jak Cię błaga lud / Słuchaj, słuchaj, uczyń z nami cud".

I cud został wybłagany. Tłum dostał Polskę wolną. Tłum po tragedii smoleńskiej. Zszokowany. Niepolityczny. Potem tłum przekonanych o smoleńskim zamachu. Rozmodlony i nienawidzący. Tłumy ciekawych na przemówieniu Baracka Obamy. Europejskie tłumy. Bez kompleksów. Tłumy KOD-u. Oburzone, pogodne duchem, na początku silne jednością. Tłumy pod Pałacem Prezydenckim, pod Sądem Najwyższym, pod Sejmem. Oburzone, pogodne, gotowe na aresztowania, doświadczone i uśmiechnięte do szeregu policjantów w gotowości. Tłum na przemówieniach Jarosława Kaczyńskiego. Zamknięty w swojej Polsce, dumnej i niedostępnej. W Polsce, która leży na wyspie.

Marsze niepodległości. Kilka przeciwnych tłumów. Tłumy z tęczą i tłumy z pochodniami. Tłumy z białą różą i tłumy rodzin z balonikami. Na końcu ONR. Tłum z płonącym ogonem. Tłum czarny z dynamiką agresji. Tłum, który chce wzbudzać strach. Tłum bezkarny. Tłumy polskie rozdzielane dla bezpieczeństwa. Oddzielane barierkami, kordonami policji. Tłumy przeciwne, jak armie na wojnach.

I ten jeden tłum wiwatujący na Finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. I nagła cisza tego tłumu. Dezorientacja. Płacz. Tłum dzień po zabójstwie. Tłum zjednoczony. Zmobilizowany. Potem tłum na pogrzebie zamordowanego prezydenta Adamowicza. Tłum śpiewa: „Słuchaj Jezu, jak Cię błaga lud / Słuchaj, słuchaj, uczyń z nami cud"...

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Kiedy Gomułka jechał negocjować do Moskwy, tłumy na dworcach modliły się za niego. Publiczne modły za komuny to naprawdę było coś niezwykłego. Nadzieja. To niosło nasze tłumy. Nadzieja na samostanowienie, na wolność od reżimu i od aparatczyków.

Minęło dziesięć lat i na ulicach stolicy znów pojawiły się tłumy. Tłumy zbuntowanych studentów i tłumy milicji. Tłumy bitych i bijących. Poznański czerwiec. Tłumy krwawiące. Tłumy pod groźbą Cyrankiewiczna: „każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewien, że mu tę rękę władza ludowa odrąbie". Potem znów Władysław Gomułka przed tłumami. Ale to inne tłumy. Sprowadzone na plac z zakładów pracy, z wypisanymi odgórnie hasłami, tłumy służbistów propagandowych z wyćwiczonymi okrzykami. A przed nimi Gomułka.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Portugalska rewolucja goździków. "Spotkałam wiele osób zdziwionych tym, co się stało"
Plus Minus
Kataryna: Ministrowie w kolejce do kasy
Plus Minus
Decyzje Benjamina Netanjahu mogą spowodować upadek Izraela
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków