Kiedy Gomułka jechał negocjować do Moskwy, tłumy na dworcach modliły się za niego. Publiczne modły za komuny to naprawdę było coś niezwykłego. Nadzieja. To niosło nasze tłumy. Nadzieja na samostanowienie, na wolność od reżimu i od aparatczyków.
Minęło dziesięć lat i na ulicach stolicy znów pojawiły się tłumy. Tłumy zbuntowanych studentów i tłumy milicji. Tłumy bitych i bijących. Poznański czerwiec. Tłumy krwawiące. Tłumy pod groźbą Cyrankiewiczna: „każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewien, że mu tę rękę władza ludowa odrąbie". Potem znów Władysław Gomułka przed tłumami. Ale to inne tłumy. Sprowadzone na plac z zakładów pracy, z wypisanymi odgórnie hasłami, tłumy służbistów propagandowych z wyćwiczonymi okrzykami. A przed nimi Gomułka.
Dziś patrząc spokojniej na polityczne życie Gomułki, można zobaczyć, jak dramatycznie absurdalna, a jednocześnie jak gorzka jest polityczna aktywność. Jednego dnia bohater, więzień polityczny, uosobienie nadziei, wykuwający osobność Polski w komunistycznej propagandzie. Zwalczający antysemityzm: „Z całą mocą raz jeszcze podkreślamy internacjonalistyczny charakter naszej partii. Nie ma i nie może być w niej miejsca dla ludzi krzewiących poglądy nacjonalistyczne, szowinistyczne, rasistowskie. Nie wolno tolerować w partii ludzi, którzy próbują zatruwać szeregi partyjne jadem nacjonalizmu i antysemityzmu" – to fragment okólnika wydanego w 1957 r.
W 1968 roku ten sam człowiek staje przed spreparowanym tłumem i woła o syjonistach pod transparentem: „Każdy ma jedną ojczyznę". A przed nim sztuczny tłum i wyuczony. Zaraz potem tłumy na dworcach. Polscy Żydzi żegnający przyjaciół. Swoje domy, swoje meble, swoje polskie życie. Tłumy płaczące, zdezorientowane, nieznające przyszłości. Tłumy na pierwszej wizycie Jana Pawła. Nagle piękne. Uduchowione. Wewnętrznie silne, a przede wszystkim pogodne.
Tego nie było od lat. Pogodny uśmiechnięty tłum. Gotowy na ściśnięcie ręki każdego, kto stoi obok. Gotowy na pomoc, na ustępowanie miejsca i drogi. I tłumy lat 80. przed bramą strajkującej stoczni. Tłumy wspierające. Tłumy oczekujące. Tłumy w modlitwie za ojczyznę. Stan wojenny. Tłumy bite, rażone gazami, armatami wodnymi, aresztowane. Tłumy w kościele u Jerzego Popiełuszki. Kościół – jedyne legalne zgromadzenie tłumów. I ta wspólna nasza pieśń: „Słuchaj Jezu, jak Cię błaga lud / Słuchaj, słuchaj, uczyń z nami cud".