Tajemniczy wzrost
Skąd podwyżki? Trudno jednoznacznie wskazać. Koszty wprawdzie poszły w górę, ale nie dwukrotnie. Firmy tłumaczą narzucanie wyższych cen rosnącymi kosztami prądu i paliw, „rynkiem pracownika", czyli wzrostem płacy minimalnej. Rośnie ilość odpadów, a brakuje RIPOK, które z braku wystarczającej konkurencji narzucają wysokie ceny. Wzrosła też opłata za składowanie, tzw. opłata marszałkowska.
Ze względu na unijny wymóg odzysku odpadów musi wzrosnąć liczba koszy do segregacji śmieci, a to powoduje wzrost liczby kursów śmieciarek – a paliwo i praca kierowcy drożeją. Wreszcie – nie do końca przypadkowe pożary wysypisk śmieci w ubiegłym roku przyniosły zaostrzenie przepisów dotyczących bezpieczeństwa na składowiskach i ich monitoringu.
Jest jeszcze jeden, nieformalny powód, o którym wspomina większość rozmówców, ale nikt nie chce sygnować tego nazwiskiem. Wygląda na to, że firmy podzieliły sobie Warszawę i zmówiły się na podwyższenie cen. Wszyscy tak uważają, ale każdy boi się powiedzieć głośno – mówi nieoficjalnie jeden z pracowników samorządów. W świetle galopujących cen dyktowanych przez firmy odbierające śmieci samorządy są w klinczu. System odbioru i zagospodarowania odpadów w gminach musi finansować się sam, gminy nie mogą ani dopłacać, ani zarabiać. To oznacza, że podwyżki trzeba przerzucić na mieszkańców.
Powoduje to dwa problemy. Pierwszy – granicę opłat wyznacza ustawowy limit. Drugi – fatalnie w oczach mieszkańców wyglądają podwyżki zaraz po wyborach. – W gminach, które podwyższyły opłaty za śmieci, te decyzje uderzają w burmistrzów, bo mijają akurat trzy miesiące od wyborów. Sprawia to wrażenie, że samorządowcy czekali z podwyżkami, żeby im nie przeszkodziły w zdobywaniu głosów – mówi nieoficjalnie rzecznik jednego z urzędów.
Co ciekawe, problem z ogromnymi podwyżkami cen ma tylko okręg warszawski. Mińsk Mazowiecki – nie, choć jest po sąsiedzku. Ale on wysyła swoje śmieci do innego RIPOK-u. Tam uchwała z 2017 r. wyznaczyła 13 zł opłaty dla mieszkańca nieruchomości, jeśli odpady są segregowane, i 25 zł, jeśli śmieci zbierane są w sposób nieselektywny.
Smutna wyliczanka
Gminy dookoła Warszawy, przymuszone podwyżkami, zabrały się do podwajania stawek. I tak Garwolin w styczniu przed rokiem miał stawki 5 zł za śmieci segregowane, 11 zł za niesegregowane, od marca 2019 stawki wzrosły do odpowiednio 14 i 28 zł. Nieporęt przed rokiem miał 10 i 20 zł, dziś – 18 i 40, a w marcu będzie otwarcie ofert kolejnego przetargu i nie wiadomo, co się wtedy stanie ze stawkami. Kołbiel – rok temu mieszkańcy płacili po 6 lub 12 zł, a obecnie 15 i 30 zł. W Wołominie stawki skoczyły z 7 i 15 zł na 13 i 26.