Ofensywa, jaką podjął szef hiszpańskiej dyplomacji Josep Borrell, dotyczy tak naprawdę wszystkich obywateli UE żyjących w Zjednoczonym Królestwie, w tym niemal miliona Polaków. W wydawaniu praw pobytu po brexicie Londyn nie rozróżnia bowiem między narodowościami państw Wspólnoty. Ale w przeciwieństwie do Warszawy Hiszpania ma potężny instrument nacisku na Brytyjczyków.
– W Hiszpanii mieszka ok. 400 tys. Brytyjczyków, w Wielkiej Brytanii – niewiele ponad 150 tys. Hiszpanów. To poważny argument w negocjacjach – przyznają „Rzeczpospolitej" źródła dyplomatyczne w Warszawie.
Z naszych informacji wynika jednak, że dyplomacje hiszpańska i polska nie koordynują działań w Londynie.
Kucharz królowej
Problem dotyczy przyznania przez brytyjski Home Office statusu osoby osiedlonej (settled status) tym obywatelom UE, którzy mieszkają na Wyspach od przeszło pięciu lat. Zdaniem londyńskiego Migration Observatory ten warunek spełnia 69 proc. spośród 3,2 mln osób, które przyjechały ze Wspólnoty na Wyspy. Jednak z każdym miesiącem udział tych, którym odmówiono settled status, rośnie: w sierpniu wynosił 43 proc. Pozostali muszą zadowolić się znacznie mniej korzystnym pre-settled status, który może pozbawić ich prawa do pozostania w królestwie w ciągu pięciu lat i pozbawia ich już po 1 listopada części praw.
Kilka tygodni temu brytyjską Polonię obiegła wiadomość, że znany kucharz Damian Wawrzyniak, który dwukrotnie gotował dla rodziny królewskiej, mieszka w Wielkiej Brytanii od 15 lat i w jej stolicy prowadzi restaurację, nie zdołał otrzymać statusu osoby osiedlonej.