Pierre Lévy: Prawo autorskie istnieje od dawna, ale rewolucja cyfrowa zmieniła cały świat, w którym żyjemy: warunki produkcji i konsumpcji, stosunki międzyludzkie. I jeśli nie dostosujemy prawa do rzeczywistości, cały system wyleci w powietrze! Dostęp do dzieł artystycznych, filmów, informacji, artykułów prasowych w coraz większym stopniu zapewniają bowiem niezwykle potężne platformy internetowe, jak Google czy Facebook. Dzięki temu uzyskują coraz większy ruch, który pozwala im zarabiać na reklamach. Taka sytuacja nie pozwala na sprawiedliwe wynagradzanie twórców treści: artystów, dziennikarzy, reżyserów. Kupując gazetę w kiosku czy książkę w księgarni, płacimy tym, którzy stworzyli te dzieła. Ta słuszna zasada powinna zostać zachowana w erze internetu.
Co się stanie, jeśli nie zmienimy obecnych zasad?
Mówiąc obrazowo, strumień dzieł kultury, informacji po prostu wyschnie. Straty będą niepowetowane i to na wielu poziomach. Zagrożona jest różnorodność artystyczna, pluralizm, bo za co mają żyć ci, którzy tworzą kulturę i informacje, jeśli nie powstanie wiarygodny model biznesowy prasy czy sprzedaży utworów muzycznych? Stopniowo znikną prawdziwe, rzetelne wiadomości, za którymi stoi praca całych redakcji, bo wyprze je zalew darmowych, pozornych newsów. Tu chodzi też o przyszłość Unii, która musi chronić swoich obywateli – tak twórców, jak odbiorców kultury. Co byłaby warta wspólnota 500 mln konsumentów w tak bogatej kulturalnie Europie, gdyby nie była w stanie przeforsować swoich fundamentalnych interesów w starciu z wielkimi koncernami? To ważne dla poczucia bezpieczeństwa naszych obywateli. Mogliśmy sobie zdać z tego sprawę, gdy okazało się, jak wielkie koncerny internetowe mogą wykorzystać nasze dane osobowe.
Użytkownicy przyzwyczaili się do darmowego dostępu do treści internetu. Jak zmieni to dyrektywa?