W kraju każdy widział ten puchar w rękach Polki, ale fantastyczna droga Igi do finału zauroczyła też niemal wszystkie sławy tenisa sprzed lat od Martiny Navratilovej i Tima Henmana po Chris Evert i Matsa Wilandera (wyjątek – Boris Becker, niech będzie to zapamiętane), nawet jeśli Sofia Kenin kilka miesięcy temu przeżywała swój triumf w Australii i wydawała się gotowa na powtórkę.
Czytaj także:
Iga Świątek – wybuchowa, nieprzewidywalna i głodna sukcesów
Znów jednak zadecydowały rewelacyjne umiejętności, które polska tenisistka pokazywała od dwóch tygodni w Paryżu, wśród nich ta, której do końca nie byliśmy pewni: świetne nastawienie psychiczne. Na finał Iga wyszła jak zawsze z muzyką w uszach i jak zawsze od pierwszej piłki wiedziała co i jak ma robić, świetnie wykonała plan, nawet jeśli po drodze były drobne zacięcia.
Kronikarze na pewno podkreślą dynamiczny start Polki, prowadzenie 3:0 w kilka minut przy ostrym słońcu na korcie Philippe'a Chatriera. Kto patrzył uważnie widział taśmy na lewym udzie Kenin, ale dla Amerykanki to wymówką nie było, bo po chwili wyrównała i trzeba było przyznawać że miejsce w finale zdobyła nie bez powodu.