Koronawirus na planie serialu. Jedni się boją, inni lekceważą

“Rzeczpospolita” jako pierwsza poinformowała, że z powodu koronawirusa u jednej z osób ekipy aktorskiej przerwana została produkcja POLSAT-owskich „Przyjaciółek”.

Aktualizacja: 15.07.2020 06:21 Publikacja: 14.07.2020 18:45

„Przyjaciółki” – fotos z serialu Polsatu, na którego planie stwierdzono przypadek koronawirusa

„Przyjaciółki” – fotos z serialu Polsatu, na którego planie stwierdzono przypadek koronawirusa

Foto: materiały prasowe

Rozmawialiśmy z zakażoną osobą i również na jej prośbę nie podajemy nazwiska, ponieważ mógłby to być pretekst do ataku i hejtu. Część osób już poddała się testom, ale będzie musiała je powtórzyć. Obejmą blisko sześćdziesięcioosobową ekipę.

Koronawirus w ekipie filmowej

W Europie ruszają produkcje filmowe. W Polsce pierwsze ekipy wyszły na plan już w maju. Najpierw kręcono reklamówki, potem ruszyły seriale.

Przygotowuje się do zdjęć Tadeusz Lampka mówił mi, że jest w stosunkowo dobrej sytuacji, ponieważ może robić zdjęcia w nowych halach: przestronnych, z klimatyzacją, która wprowadza oczyszczone powietrze z zewnątrz. Zatrudnił wirusologa, dysponował wystarczającą liczbą pomieszczeń, był gotowy zapewnić ekipie posiłki dostarczane do specjalnie postawionych namiotów.

W tej chwili pracują ekipy około dwudziestu seriali. Ogromne obostrzenia obowiązują na wszystkich planach. Dezynfekcja, codzienne mierzenie temperatury, obowiązkowe maseczki dla ekipy, ograniczenie liczebności ekipy na planie do minimum. A jednak koronawirus daje o sobie znać. W tym tygodniu z powodu choroby jednej z osób z ekipy aktorskiej przerwana została produkcja POLSAT-owskich „Przyjaciółek". Zdjęcia do serialu zostały wznowione na początku lipca.

„Z przykrością informuję, że w sobotę 11.07.2020 otrzymałem informacje o pozytywnym przypadku COVID-19 potwierdzone przez jedną z aktorek naszego serialu oraz jej agenta. W związku z tym ogłaszam zawieszenie zdjęć do serialu „Przyjaciółki" od dnia 13.07.2020 do momentu wyjaśnienia sytuacji epidemiologicznej w naszej ekipie. Proszę o pozostanie w domu i ograniczenie kontaktów do minimum. Ważne jest też noszenie maseczek i zachowanie zasad higieny. Jednocześnie informuję, że na dzień 14.07.2020 / wtorek / przygotowujemy przeprowadzenie testów metodą RT-PCR / wymazowych /...". Tej treści mail odebrała podczas ostatniego weekendu ekipa „Przyjaciółek".

Część osób już poddała się testom, ale będzie musiała je powtórzyć. Akcja obejmie całą, blisko sześćdziesięcioosobową ekipę. Do momentu uzyskania wyników wymazów jej członkowie muszą się izolować.

— Na razie wszyscy jesteśmy przerażeni — przyznaje reżyser serialu Grzegorz Kuczeriszka. — Wciąż panuje pandemia, a mam wrażenie, że ludzie o tym zapominają. Wszyscy podpisaliśmy zobowiązanie, że w trakcie zdjęć nie przyjdziemy do pracy z objawami choroby i zachowamy szczególną ostrożność. Że nie będziemy w tym czasie uczestniczyć w dużych zgromadzeniach, chodzić na imprezy czy na siłownię. Pracujemy w maskach, dezynfekujemy ręce, przestrzegamy wszelkich zasad. Niestety, obserwuję, że aktorzy, którzy przecież nie mogą występować przed kamerą w maseczkach, często żyją dość swobodnie, nie zachowując reguł bezpieczeństwa.

Przerwa w zdjęciach to ogromny problem dla producentów. Same testy generują duże, dodatkowe wydatki. Jeśli badania potwierdzą inne zarażenia w ekipie, zwłaszcza wśród aktorów, zdjęcia zostaną przerwane na czas trudny do określenia.

— To oznacza utratę pracy, a więc i źródła utrzymania dla wielu osób — mówi Kuczeriszka. Jeśli testy wyjdą negatywnie, będzie można - po zmianie harmonogramów zdjęć i wykluczeniu do czasu wyzdrowienia chorej osoby - wznowić produkcję.

Jak mówi reżyser prawdopodobnie trudno będzie producentom wywiązać się z tej części umowy z Polsatem, według której serial miał być gotowy z pewnym wyprzedzeniem, żeby stacja mogła go umieścić przed telewizyjną emisją na platformie streamingowej.

Choroba aktora przerywa zwykle nie tylko jedną produkcję, bo wykonawcy zatrudnieni są w różnych serialach. Tak jest również i tym razem.

Powrót na plan w czasie pandemii okazuje się trudny. Mimo to filmowcy pracują. Już w czasie epidemii nakręcił swój debiut „Chrzciny" Jakub Skoczeń. W 27 dni zrealizował zdjęcia do komedii romantycznej „Gorzko, gorzko" Tomasz Konecki. W rolach głównych wystąpili m.in. Mateusz Kościukiewicz i Rafał Zawierucha

— Zdjęcia przeszły bez problemu, wszystko zgodnie z ustaleniami — mówi mi Paulina Nowak z produkcji filmu.

Przed kilkoma dniami zaczął zdjęcia do „Wesela 2" Wojciech Smarzowski. Kilkanaście ekip chce zacząć prace na planie pomiędzy sierpniem i październikiem.

Ale są i tacy, którzy wolą poczekać, nawet z dokumentacją. Joanna Kos Krauze szykowała się do realizacji filmu „Maestro". Choć dostała dotację na rozwój projektu, dotąd nie podpisała umowy z PISF-em.

— Jako reżyserka chciałabym wyjść na plan, jako producentka się tego boję — mówi mi. Nie chce ryzykować zdrowia współpracowników. Wie, że wszystko może być dobrze do momentu, w którymś ktoś z ekipy by się nie rozchorował. Sama też, po 8 latach spędzonych w Afryce, ma obniżoną odporność. I nie oszukujmy się. Nie tylko ona się boi. Aktorzy chcą pracować, tęskną za kamerą, ale nie wszyscy uznali, że nie ma już koronawirusa. O odpowiedzialności za rodzinę mówił przed miesiącem na spotkanie Polskiej Akademii Filmowej Robert Więckiewicz: — Ja przecież wracam po zdjęciach do domu — mówił dodając, że nie jest łatwo grać, gdy z tyłu głowy czai się strach.

Odpowiedzialność dyrektora

- Oczywiście, że mam problemy z powrotem na scenę zespołu Teatru Polskiego wynikające z pandemii koronawirusa, ponieważ powrót oznacza zagrożenie zdrowotne dla zespołu artystycznego, technicznego, administracyjnego i publiczności, a za całą tę sytuację odpowiada dyrektor naczelny – powiedział Andrzej Seweryn, dyrektor naczelny Teatru Polskiego w Warszawie. – W związku z reżimem sanitarnym nie będziemy mogli na razie grać na Dużej Scenie wieloobsadowych spektakli, takich jak „Dziady", „Borys Godunow" i „Król Lear", „Żołnierz Królowej Madagaskaru" i „Guliwer". Dlatego w pierwszym okresie powrotu będziemy przenosić na Dużą Scenę spektakle z Sceny Kameralnej, między innymi „Marlenę", którą zagramy już w końcu sierpnia. Ale wracamy do prób wcześniej - na początku sierpnia, zaś pierwsza premiera sezonu „Trzy wysokie kobiety" Albeego w reżyserii Maksymiliana Rogackiego odbędzie się 26 września. 19 grudnia damy wcześniej zapowiadaną premierę spektaklu „M.G." Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego.

To przedstawienie inspirowane postacią Magdy Gesler. Dyrektor Andrzej Seweryn podkreśla, że Teatr Polski będzie jednocześnie kontynuował działalność on line. - Z dzisiejszej perspektywy mogę powiedzieć, że w powrocie do grania bardzo ważne jest zaufanie i kondycja psychiczna zespołu – mówi Paweł Łysak, dyrektor Teatru Powszechnego w Warszawie, który dał w piątek premierę „Dobrobytu" Arpada Schillinga, gdzie dwójka aktorów gra scenę miłosną. – To nie było tak, że wracając do prób wcześniej przez trzy miesiące lockdownu nic o sobie nie widzieliśmy. Spotykaliśmy się na zoomie dwa razy w tygodniu, opowiadając o swoich emocjach, dobrze orientując się w naszych sprawach. A kiedy już zdecydowaliśmy o powrocie, ustaliliśmy bardzo restrykcyjny regulamin zachowań, dotyczący maseczek, używania kostiumów, prób, odkażania mikroportów. Mieliśmy perspektywę wykonania testów, ale oczekiwanie na nie skróciły obawy jednego z aktorów, który w godzinę miał wykonany wymaz którego koszt wynosi 500 zł, ponieważ nie chcieliśmy robić tańszych badań, mniej wiarygodnych – z krwi. Gdy okazało się, że wszystko jest w porządku, cały zespół nabrał pewności.

Dyrektor Paweł Łysak podkreśla, że starsi pracownicy zespołu, w tym technicznego, nie są angażowani do bezpośrednich działań.

- Jednocześnie zauważyłem, że to młodsi mają więcej obaw niż starsi, może dlatego że starsi więcej już przeżywli – dodaje dyrektor Powszechnego. Zapytany o największe obawy, przyznaje że najbardziej niebezpieczne dla działalności teatrów w sezonie będą informacje o stwierdzeniu podejrzeń zakażeń i zakażeń, te oznaczają bowiem kwarantannę, która dezorganizuję pracę oraz wymusza zwrot biletów.

Grać do pustych krzeseł

Tylko jedna z aktorek Narodowego Starego Teatru, która dostała propozycję gry w najnowszym spektaklu Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego „Jeńczyna" z powodu swoich obaw na tle koronawirusa nie przystąpiła do prób. W najbliższą niedzielę odbędzie się pokaz i odbiór wewnętrzny. Premiera 1 października, grają m. in. gościnnie Iwona Bielska, Dorota Segda, Roman Garncarczyk, Juliusz Chrząstowski, Michał Majnicz.

- Spektakl nosi tytuł „Jeńczyna", a słowo to zapomniane i wygrzebane ze słownika języka polskiego oznacza „mięso jeńca" – mówi Juliusz Chrząstowski. – Rzecz jest ogólnie rzecz ujmując o seksie w życiu, jak sobie z nim ludzie nie radzą, jak jest tabuizowany w kulturze i jakie kontekst nadała mu sytuacja pandemiczna. Pandemia to także gorący temat dla aktorów Starego, który jako jedyny z krakowskim teatrów nie wrócił do gry. W zespole trwały dyskusje. Część aktorów wyrażała obawy, ponieważ w ich rodzinach są seniorzy. Jednocześnie brak gotowości do powrotu to problemy z obsadą i konieczność zastępstw. - Mamy sezon zacząć „Wrogiem ludu" i trudno mi sobie wyobrazić, że będę grał do widzów siedzących na co trzecim miejscu, bo teatr to również energia płynąca od widzów. Czekamy na to, co się stanie.

Rozmawialiśmy z zakażoną osobą i również na jej prośbę nie podajemy nazwiska, ponieważ mógłby to być pretekst do ataku i hejtu. Część osób już poddała się testom, ale będzie musiała je powtórzyć. Obejmą blisko sześćdziesięcioosobową ekipę.

Koronawirus w ekipie filmowej

Pozostało 97% artykułu
1 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Telewizja
Luna odpadła w półfinale Eurowizji decyzją głosujących telewidzów
Telewizja
Apple kręci w Warszawie serial. Zamknięto Świątynię Opatrzności Bożej
Telewizja
Herstory: Portrety ponad 20 wybitnych Polek w projekcie HISTORY Channel
Serial
„Władcy przestworzy” na Apple TV+. Straceńcy latali w dzień
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Telewizja
Magdalena Piekorz zajmie się serialami i filmami w TVP