Widmo krąży po Europie. Widmo rewolucji serialowej. A przynajmniej tak można sądzić, gdy spojrzy się na liczbę wysokobudżetowych seriali na wzór amerykański powstających w ostatnim czasie u nas i u sąsiadów. Parę przykładów z brzegu – serie wyprodukowane bądź współprodukowane przez międzynarodowe sieci kablowe oraz serwisy telewizji na życzenie (VOD) to m.in. niemiecki „Dark” (prod. Netflix), czeskie „Pustkowie” (HBO), włoska „Suburra” (Netflix). W listopadzie HBO pochwali się także rumuńsko-niemieckim „Hackerville”, a w grudniu pokaże chorwacki „Sukces”.
O tym, czy nowy serialowy model przyjął się w Polsce, możemy się przekonać już teraz, gdyż jesienią ukazały się trzy ciekawe serie. Każda to dzieło dużego potentata na rynku telewizyjnym i VOD, których filie dawno już zadomowiły się w Polsce (HBO, Canal Plus) albo dopiero wkroczyły (Showmax).
Seria mrugnięć
Pierwszy to „Rojst” wyprodukowany przez Showmax i Studio Filmowe „Kadr”, napisany i nakręcony przez Jana Holoubka (tak, syna Gustawa). Mamy rok 1984 w nieokreślonym mieście na ziemiach zachodnich. Bohaterami są dziennikarze lokalnej (i lojalnej partii) gazety – odliczający dni do emerytury Witold Wanycz (Andrzej Seweryn) oraz jego młodsza wersja, czyli jeszcze nieprzeżarty cynizmem i goryczą Piotr Zarzycki (Dawid Ogrodnik). Obydwaj wdepną w śledztwo, które okaże się polem minowym pełnym trupów, ubecji i działaczy partyjnych.