Chrześcijanie się nie poddają

Mniejszość chrześcijańska ma wielu wrogów. Ale jej przedstawiciele nie uciekają masowo do Europy.

Aktualizacja: 12.11.2015 19:29 Publikacja: 11.11.2015 20:07

Prawosławni Syryjczycy modlą się w cerkwi w Damaszku w ostatni Wielki Piątek

Prawosławni Syryjczycy modlą się w cerkwi w Damaszku w ostatni Wielki Piątek

Foto: AFP, Louai Beshara Louai Beshara

Jak się dowiedzieliśmy z wiarygodnego źródła, wśród uchodźców zarejestrowanych w sąsiednich krajach, Libanie, Turcji i Jordanii, chrześcijan syryjskich jest procentowo znacznie mniej od muzułmanów niż w samej Syrii.

Jest ich również stosunkowo mało wśród Syryjczyków szukających schronienia w Europie. Niełatwo byłoby więc zrealizować pojawiające się w niektórych krajach Europy Środkowej, w tym w Polsce, pomysły, by przyjmować wyłącznie lub głównie uchodźców chrześcijan.

Swoista lojalność wobec dyktatora

Jest kilka przyczyn tego zjawiska. Jedną z nich jest to, że znaczna część syryjskich chrześcijan wspiera reżim Baszara Asada i żyje na w miarę bezpiecznych terenach przez niego kontrolowanych. Mniejszość chrześcijańska, podobnie jak szyicka wspólnota alawitów, z której wywodzi się syryjski dyktator, poczuwa się też do swoistej lojalności wobec władz.

Uciekinierzy z tych grup niechętnie rejestrują się jako uchodźcy w ośrodkach UNHCR w sąsiednim Libanie, a nawet boją się, że reżim w Damaszku potraktuje to jak zdradę, co może mieć wpływ na sytuację rodziny, która pozostała w Syrii. Wspomina o tym w raporcie organizacja International Crisis Group, według której szacunków 95 proc. zarejestrowanych w Libanie uchodźców z Syrii to sunnici, stanowiący w ojczyźnie ponad 70 proc. ludności. Przynajmniej tak było dwa lata temu, ale proporcje znacząco się nie zmieniły.

Chrześcijanie niechętnie starają się o status uchodźcy także z lęku przez ewentualnymi atakami ze strony sunnitów – uważa International Crisis Group.

W ostatnim roku pojawiła się inna przyczyna – chrześcijanie zaczęli się sami bronić w Syrii, mają swoje oddziały w regionach, gdzie jest niebezpiecznie. A ich wrogami są tam z jednej strony dżihadyści, nie tylko z tak zwanego Państwa Islamskiego (ISIS), a z drugiej Kurdowie.

Chrześcijańscy bojownicy

W północno-wschodniej Syrii swoje oddziały zbrojne powołali tamtejsi chrześcijanie – Asyryjczycy, których spora część uważa się za odrębny autochtoniczny naród (w przeciwieństwie do wyznawców wielu innych Kościołów, którzy mają się za chrześcijańskich Arabów).

Noszą nazwę Sotoro, co jest skrótem od asyryjskiej nazwy Siły Ochrony i Obrony. – Liczą one w tym regionie kilkuset bojowników – powiedział niedawno portalowi Al-Monitor jeden z dowódców Ahikar Isa. Jako największy sukces wymienił wyzwolenie przez Sotoro Hasaki, miasta na północnym wschodzie. W tej niezauważonej przez światowe media operacji, do której doszło w połowie czerwca, słabo uzbrojeni chrześcijańscy bojownicy mieli pokonać liczniejszych dżihadystów.

– Te oddziały bronią swoich terenów, są przygotowane do odpierania ataków z różnych stron, również Kurdów, którzy w tym regionie chcą wprowadzać swoje porządki. Jest to ważne psychologicznie: wreszcie ktoś nas może bronić. Znam osobiście kilku członków Sotoro, pilnują naszych osiedli, biorą udział w odbijaniu zakładników – opowiada „Rz" Michael Abdala, Asyryjczyk pochodzący z tego regionu Syrii, orientalista z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Bojownicy Sotoro wspierają też chrześcijan na drugim końcu Syrii, w miasteczku Sadad koło Homs, otoczonym przez ISIS, które zdobyło już pobliską chrześcijańską miejscowość. Dolecieli na miejsce samolotami, odwiedził ich na miejscu patriarcha Ignacy Efrem II (głowa Syryjskiego Ortodoksyjnego Patriarchatu Antiochii i Całego Wschodu, Asyryjczyk), który pochodzi z Kamiszli, miasta, w którym Michael Abdalla chodził do szkoły.

Kamiszli, 180-tysięczne miasto położone niedaleko granic Turcji i Iraku, teoretycznie kontroluje rząd z Damaszku, który ma tam swoje koszary. Ale faktycznie przekazał on władzę Kurdom.

– Kamiszli to miasto od zera utworzone przez chrześcijan, Asyryjczyków i Ormian, którzy uciekli sto lat temu przed rzezią w Turcji. Tam nic nie było, tylko bagna. Dziadek mi opowiadał o Francuzie, który projektował miasto i linię kolejową – mówi Michael Abdalla.

– Ale tak to z nami, chrześcijanami, jest, my budujemy, doprowadzamy do rozkwitu, a potem nas stamtąd rugują. Teraz robią to Kurdowie, którzy dominują w regionie i są wspomagani przez iracki Kurdystan. Okupują szkoły asyryjskie, na siłę chcą wprowadzać do nich język kurdyjski, chcą wywłaszczać chrześcijan, a w prowincji 35 proc. ziemi należało do chrześcijan. Gdy ja byłem dzieckiem, w latach 60., w Kamiszli były tylko prywatne szkoły asyryjskie. A we wsi, w której się urodziłem, 50 km od Kamiszli, byli sami chrześcijanie, podobnie w sąsiednich. Do siódmego roku życia znałem tylko asyryjski, zwany też syriackim, w ogóle nie wiedziałem, że istnieje język arabski. Wszyscy mówili po naszemu, dopiero gdy rodzina przeniosła się do Kamiszli, to usłyszałem arabski. Co to za język? – zapytałem, trochę podobny do naszego – wspomina orientalista.

Patriarcha: migracja jak epidemia

– Rodzina Asadów wprowadziła w Syrii wielką wolność religijną. Nie wiem, co ludzie mają przeciwko prezydentowi Baszarowi Asadowi – mówił w zeszłym tygodniu w Niemczech patriarcha Kościoła melchickiego Grzegorz III Laham, wywołując spore zdziwienie gospodarzy. Potwierdził tym samym, że wielu syryjskich chrześcijan popiera dyktatora chroniącego ich przed skrajnymi islamistami. Skrytykował jednocześnie ostro politykę migracyjną Angeli Merkel. Jego zdaniem przyjmowanie uchodźców to miły gest, ale zachęcanie do migracji do Europy wywołało w jego kraju „epidemię", na dodatek Europejczycy doprowadzili do niej, manipulując informacjami na temat Syrii, wypowiadając się obraźliwie o Baszarze Asadzie, który przecież „zapewnia bezpieczeństwo i dobrobyt tam, gdzie sięga jego władza".

Patriarcha Grzegorz III Laham stoi na czele największego Kościoła uznającego zwierzchność Watykanu. Jeszcze liczniejsze grono wyznawców ma Syryjski Kościół Prawosławny, zwany też greckim. Na drugim miejscu jest Syryjski Ortodoksyjny Patriarchat Antiochii i Całego Wschodu, którego wyznawcami są Asyryjczycy. Chrześcijanie różnych obrządków, unickich i ortodoksyjnych, stanowią około 12 proc. mieszkańców Syrii (których przed rozpoczęciem wielkiego exodusu były 23 miliony).

Nie wszyscy melchici popierają Asada – zapewniał mnie na początku wojny domowej w Syrii mieszkający w Niemczech pisarz Rafik Schami, sam należący do Kościoła, którego głową jest teraz Grzegorz III Laham.

Michael Abdalla mówi, że i część Asyryjczyków jest przeciw Asadowi, zwłaszcza tych, którzy mają mu za złe, że nie chce ich uznać za odrębny naród. Ale gdy mają do wyboru ISIS i Asada, to jednak opowiadają się za tym drugim.

– Dla mnie dżihadyści i dyktatorzy to bliźniaki, tacy sami zbrodniarze – twierdzi pisarz z sąsiedniego Libanu Iljas Churi, autor powieści o Asyryjczykach, urodzony w rodzinie prawosławnej.

Jak się dowiedzieliśmy z wiarygodnego źródła, wśród uchodźców zarejestrowanych w sąsiednich krajach, Libanie, Turcji i Jordanii, chrześcijan syryjskich jest procentowo znacznie mniej od muzułmanów niż w samej Syrii.

Jest ich również stosunkowo mało wśród Syryjczyków szukających schronienia w Europie. Niełatwo byłoby więc zrealizować pojawiające się w niektórych krajach Europy Środkowej, w tym w Polsce, pomysły, by przyjmować wyłącznie lub głównie uchodźców chrześcijan.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790