Karowej nigdy nie przejechałem idealnie

Zwycięzca Rajdu Barbórka Kajetan Kajetanowicz o sobotniej imprezie w Warszawie, głośno krzyczącej kobiecie i swoich planach na przyszły rok.

Aktualizacja: 08.12.2019 19:23 Publikacja: 08.12.2019 17:53

Karowej nigdy nie przejechałem idealnie

Foto: Marcin Snopkowski

Siódme z rzędu zwycięstwo w Barbórce, ósmy triumf na Karowej – można powiedzieć: kolejny dzień w biurze...

Patrząc z boku, rzeczywiście może się wydawać, że przychodzi mi to łatwo. A tak nie jest. Z każdą wygraną rośnie presja. Już przed rajdem wszyscy typują cię jako zwycięzcę, każdy chce cię pokonać.

Ale nie każdemu dane jest zostać rekordzistą. Czy w związku z tym tegoroczna statuetka Pani Karowej będzie miała szczególne miejsce w pańskim domu?

Prawdopodobnie zostanie zlicytowana, jak większość moich nagród. Na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy czy inne cele charytatywne. Nie ma sensu, by stały u mnie na półce i się kurzyły, jeżeli mogą się przyczynić do uratowania komuś zdrowia. Tak mogę się odwdzięczyć za to, że robię to, co kocham. Na Barbórce wylicytowano przejazd ze mną za 20 tys. zł. Rekord to 38 tys. Doceniam takie gesty, dlatego staram się mocno, by zapewnić takiej osobie niezapomniane emocje.

I jak ludzie reagują?

Dużo zależy od odcinka specjalnego i samochodu. Kilka dni temu pierwszy raz miałem sytuację, że kobieta krzyczała podczas jazdy tak głośno, że nie umiałem się skoncentrować. Wydaje mi się, że wynikało to bardziej z ekscytacji niż ze strachu, dlatego się nie zatrzymałem. Wyczuwałem, że w tym krzyku jest pewna nuta zadowolenia. Na koniec powiedziała, że chciałaby jeszcze. Ale nie wszyscy są tak wylewni, inni wolą delektować się jazdą w ciszy.

W sobotę zdarzyło się coś, co zapamięta pan na dłużej?

Nie, ale po każdym rajdzie zastanawiam się, co mógłbym zrobić lepiej. Karowej nigdy nie udało mi się przejechać tak, jakbym chciał. W tym roku znów wygrałem, ale nie jestem z siebie zadowolony. Byłem 17 sekund wolniejszy niż przed rokiem.

Na mecie wszyscy podkreślali, że było bardzo ślisko...

To ciekawe, bo czasami Karowa była mokra, ale jednocześnie bardziej przyczepna. Te zmienne warunki tworzą jej magię. Gdy jedziesz spokojnie, wydaje się piękną ulicą. Ale jak musisz się tam ścigać, potrafi pokazać pazury. Kiedyś jej nienawidziłem. Zwycięstwa pomagają ją polubić. Od kolegów, którzy niekoniecznie tu wygrywali, słyszałem, że jest wyjątkowa i nie potrafiłem tego zrozumieć. Pewnego dnia przyznałem im jednak rację. Te tłumy kibiców, przyjeżdżające z całej Polski, stojące często na mrozie, ale świetnie się bawiące. Tego nie da się z niczym porównać.

Trudno było opanować 380-konne auto WRC na tej mokrej nawierzchni?

Tomek Kuchar, dysponujący ponad 600 końmi, miał gorzej. Ja kiedyś wystartowałem w Wieliczce 800-konnym samochodem. To było niewiarygodne przeżycie. Nawet kierowcy rajdowemu ciężko się przyzwyczaić, że auto przyspiesza do 200 km/h w 8 sekund! Wygrałem, ale trzeba było użyć zupełnie innej techniki.

Bryan Bouffier posadził na fotelu pilota kucharza Pascala Brodnickiego. Pana nie kusi, żeby wystartować kiedyś w eksperymentalnym duecie?

W takich rajdach jak Barbórka nie jest konieczne, by pilot był profesjonalistą. Ale jeżeli chcesz wygrać, dobrze jest jechać z zawodowcem. Mam świadomość, że ścigam się za pieniądze sponsorów. Start z osobą z show-biznesu przyciągnąłby uwagę kibiców i mediów, ale my staramy się to robić swoimi wynikami. Nie wykluczam jednak takiej możliwości. Bryan radził sobie z Pascalem świetnie. Ale trzeba pamiętać, że Pascal ma doświadczenie w rajdach terenowych, wygrał Dacia Duster Elf Cup.

Kibice mogli zobaczyć, jak na Karowej radzi sobie samochód elektryczny o mocy ponad 600 KM. Krzysztof Hołowczyc twierdzi, że za kilka lat takie auta będą jeździły na Barbórce. Jak podoba się panu ta wizja?

Nie mówiłem tego wcześniej publicznie, ale miałem propozycję startu tym samochodem. Pojawiło się jednak dużo pytań, w tym podstawowe: czy będę w stanie walczyć o zwycięstwo. W końcu się nie zdecydowaliśmy. Później się dowiedziałem, że Manfred Stohl przywiezie to auto do Warszawy i będzie sam je promował. Co o tym myślę? Uważam, że to ciekawy projekt. Musimy się przygotować na to, że rajdy, tak jak cała motoryzacja, będą podążały w tym kierunku. Oczywiście, te samochody będą coraz bardziej dopracowane, lżejsze i szybsze, będzie można nimi pokonać dłuższą trasę bez ładowania.

A co z rykiem silników, który daje taką frajdę widzom? Rajdy nie stracą duszy?

Zgadzam się z Krzysiem Hołowczycem, że dusza to przede wszystkim rywalizacja. Jasne, odgłos ryczącego silnika wzbudza emocje. Wybierając auto na ten rajd, właśnie tym się kierowałem. Ale myślę, że da się do tego przyzwyczaić. Trzeba jednak popracować nad bezpieczeństwem, bo tych samochodów nie słychać.

Zwycięstwo w Barbórce to piękne zwieńczenie sezonu, w którym zdobył pan wicemistrzostwo świata WRC-2. Powtórzenie osiągnięcia Roberta Kubicy – końcowego triumfu w pierwszym roku startów – było blisko.

Ciężko to porównywać. W tym roku mieliśmy ponad 70 rywali, więc drugie miejsce traktujemy jako ogromny sukces. Będzie trudno go powtórzyć, ale postaramy się.

Przyszłoroczny kalendarz jest już ustalony?

Jeszcze na to za wcześnie. Do świąt postaramy się dopiąć szczegóły. Logistyka mistrzostw świata jest bardzo skomplikowana. Na przykład chcąc wystartować w marcu w Meksyku, musielibyśmy załadować samochód i części na prom już w połowie stycznia.

A auto już wybraliście?

To jeden ze znaków zapytania. Polo było szybkie, ale z drugiej strony zawodne. Gdyby nie awaria zawieszenia w Argentynie, gdzie prowadziliśmy, bylibyśmy dziś mistrzami świata. Mamy kilka opcji. W czwartek będę testował w Polsce forda na nawierzchni szutrowej. Ten wybór jest dla mnie bardzo ważny. Muszę polubić samochód, żeby móc nim szybko pojechać. Nie wiem, czy to oszukiwanie siebie czy moja słabość.

Jedno jest pewne: może pan dalej liczyć na wsparcie sponsora – Grupy Lotos.

Fantastyczne jest to, że jesteśmy razem już 11 lat. Ten czas to nieustające sukcesy. Może nie brzmi to skromnie, ale takie są fakty: cztery tytuły mistrza Polski, trzy tytuły mistrza Europy, wicemistrzostwo świata, siedem wygranych Barbórek.

Zbliżają się święta. Będzie trochę czasu na odpoczynek?

Do końca roku mam zajęte wszystkie weekendy. Czeka mnie sporo akcji charytatywnych, w Cieszynie organizujemy mecz hokeja: rajdowcy kontra artyści. Będą Mariusz Czerkawski i Jerzy Dudek. Później mecz charytatywny dla fundacji Kuby Błaszczykowskiego.

RAJD BARBÓRKA: KAJETANOWICZ REKORDZISTĄ

Załoga Lotos Rally Team wygrała warszawski rajd już po raz siódmy z rzędu, pieczętując wspaniały sezon, w którym sięgnęła po wicemistrzostwo świata w klasie WRC-2. O tym, że Kajetanowi Kajetanowiczowi, jadącemu z pilotem Maciejem Szczepaniakiem fordem fiestą WRC, będzie trudno odebrać zwycięstwo, rywale przekonali się już na pierwszych dwóch odcinkach specjalnych wyznaczonych na Torze Modlin. Trzykrotny mistrz Europy wypracował tam bezpieczną, półminutową przewagę, dzięki której mógł później cieszyć kibiców swoją jazdą. Kajetanowicz nie miał sobie równych też na słynnej Karowej, gdzie wygrał po raz ósmy. Na Bemowie najszybszy był Jari Huttunen (hyundai i20), a na Służewcu Mikołaj Marczyk (skoda fabia R5). I to właśnie Fin znany z tras WRC oraz najmłodszy mistrz Polski uzupełnili podium sobotniego rajdu.

Siódme z rzędu zwycięstwo w Barbórce, ósmy triumf na Karowej – można powiedzieć: kolejny dzień w biurze...

Patrząc z boku, rzeczywiście może się wydawać, że przychodzi mi to łatwo. A tak nie jest. Z każdą wygraną rośnie presja. Już przed rajdem wszyscy typują cię jako zwycięzcę, każdy chce cię pokonać.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
żużel
Przerwana seria Bartosza Zmarzlika. Grand Prix Chorwacji dla Jacka Holdera
żużel
Ruszyła PGE Ekstraliga. Mistrz Polski pokazał moc na inaugurację sezonu
Moto
Rusza Rajd Dakar. Na trasę wraca Krzysztof Hołowczyc
Moto
Jedna ekstraliga to mało. Polski żużel będzie miał aż dwie
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Moto
Bartosz Zmarzlik, mistrz bardzo zwyczajny