Dakar: zwycięstwo Wiśniewskiego, podium Przygońskiego

Jadący quadem Kamil Wiśniewski wygrał pierwszy w swojej karierze etap w Dakarze. Drugie miejsce Kuby Przygońskiego w rywalizacji aut.

Aktualizacja: 15.01.2020 21:26 Publikacja: 15.01.2020 21:24

Kamil Wiśniewski

Kamil Wiśniewski

Foto: Materiały Prasowe

Środa w Arabii Saudyjskiej należała do Polaków. Jeden z ostatnich odcinków specjalnych miał liczyć 534 kilometry z Harad do Shubaytah, ale z powodu silnego wiatru - uniemożliwiającego załogom helikopterów czuwanie nad bezpieczeństwem uczestników - organizatorzy zdecydowali się przerwać ściganie po 345 kilometrach.

Jazdy nie ułatwiała burza piaskowa, która mocno ograniczała widoczność oraz wydmy, na których łatwo było popełnić błąd. - Wysokie na pięć-osiem metrów, trzeba było być bardzo czujnym, bo nigdy nie wiedzieliśmy, które z nich są urwane, a które nie. Na jednej z nich samochód uszkodził Fernando Alonso - relacjonował Przygoński, którego na trasie 10. etapu dogonił lider rajdu Carlos Sainz.

- Złapaliśmy się za nim i jechaliśmy w jego kurzu, więc mieliśmy dzięki temu dobre tempo. Na szczęście nasz samochód jest sprawny, nie mamy żadnych usterek, z tego się na pewno cieszymy - podkreśla Przygoński, który przesunął się na 23. pozycję w klasyfikacji generalnej. 13. jest drugi z kierowców Orlen Team Martin Prokop (w środę 11. czas). 18. miejsce utrzymał motocyklista Maciej Giemza (w środę 22. czas).

Prawie wszyscy motocykliści i quadowcy, jadący w czołówce, wpadli w nawigacyjną pułapkę i stracili nawet kilkadziesiąt cennych minut. - To była pułapka, jakiej dawno nie widziałem - opowiadał Rafał Sonik, który pierwszą część etapu maratońskiego ukończył na trzeciej pozycji. - Mieliśmy w roadbooku zapisane duże dystanse w jednej kratce i nasze metromierze zaczęły w pewnym momencie pokazywać zupełnie co innego niż książka drogowa. Nie wiedzieliśmy, gdzie jesteśmy i każdy próbował się odnaleźć w rosnącej gmatwaninie śladów. Na przestrzeni dwóch kilometrów krążyło około 40 motocyklistów i quadowców. Byliśmy zmieszani i poplątani jak makaron. Myślę, że każdy z nas zrobił przynajmniej 20 km więcej niż powinien, a Ignacio Casale oraz Simon Vitse krążyli jeszcze dłużej.

Sytuacja uległa zmianie, kiedy do błądzących dojechały pierwsze samochody. Piloci skupieni na roadbooku szybciej rozwiązali łamigłówkę. Chwilę wcześniej na miejsce dotarli Kamil Wiśniewski i Zdenek Tuma. Błądzili najkrócej i skorzystali najwięcej na pojawieniu się aut.

- Można powiedzieć, że mieli doskonałe wyczucie. Trzeba korzystać z uśmiechów losu. Bardzo się cieszę, że przytrafiło się to Kamilowi, bo zasłużył latami startów na pierwsze, etapowe zwycięstwo - zaznaczył Sonik. Trzeci z polskich quadowców Arkadiusz Lindner był w środę dziesiąty.

Czwartek to przedostatni dzień Dakaru, prawdopodobnie decydujący dla końcowej kolejności. Prowadzącą dwójkę - Chilijczyka Casale i Francuza Simona Vitse - dzieli tylko 16 minut. Na walce liderów może skorzystać trzeci w rajdzie Rafał Sonik. Na zawodników czeka 379 km odcinka specjalnego pomiędzy Shubaytah a Harad.

Środa w Arabii Saudyjskiej należała do Polaków. Jeden z ostatnich odcinków specjalnych miał liczyć 534 kilometry z Harad do Shubaytah, ale z powodu silnego wiatru - uniemożliwiającego załogom helikopterów czuwanie nad bezpieczeństwem uczestników - organizatorzy zdecydowali się przerwać ściganie po 345 kilometrach.

Jazdy nie ułatwiała burza piaskowa, która mocno ograniczała widoczność oraz wydmy, na których łatwo było popełnić błąd. - Wysokie na pięć-osiem metrów, trzeba było być bardzo czujnym, bo nigdy nie wiedzieliśmy, które z nich są urwane, a które nie. Na jednej z nich samochód uszkodził Fernando Alonso - relacjonował Przygoński, którego na trasie 10. etapu dogonił lider rajdu Carlos Sainz.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
żużel
Ruszyła PGE Ekstraliga. Mistrz Polski pokazał moc na inaugurację sezonu
Moto
Rusza Rajd Dakar. Na trasę wraca Krzysztof Hołowczyc
Moto
Jedna ekstraliga to mało. Polski żużel będzie miał aż dwie
Moto
Bartosz Zmarzlik, mistrz bardzo zwyczajny
Moto
Zmarzlik po raz czwarty indywidualnym mistrzem świata