Już w środę, w najlepszym czasie antenowym, telewidzowie jak Europa długa i szeroka oglądać będą przebitki na sprawującego de facto dyktatorską władzę prezydenta Azerbejdżanu Ilhama Alijewa. To on będzie zapewne wręczał puchar za zwycięstwo w Lidze Europy kapitanowi Chelsea bądź Arsenalu.
Sportowe pranie
O sprawie Henricha Mychitariana, który nie pojechał do Baku ze względu na strach i napięte stosunki między Azerbejdżanem i Armenią, której jest obywatelem, napisano już dużo. Podobnie jak o fakcie, że kibiców obu londyńskich klubów będzie w Azerbejdżanie zaledwie nieco ponad 12 tysięcy (mimo iż stadion mieści blisko 70 tysięcy fanów). Każdy interesujący się futbolem kibic wie już chyba, że lotnisko w Baku może obsłużyć zaledwie 15 tysięcy osób dziennie, inaczej się blokuje, a także, że spotkanie zacznie się o 23.00 miejscowego czasu. Wie, że pomysł, aby jeden z dwóch najważniejszych meczów sezonu klubowego w Europie odbył się tam, jest fatalny.
W angielskim funkcjonuje termin „sport-washing", który nie ma polskiego odpowiednika i który trudno przetłumaczyć w jednym czy dwóch słowach. To wybielanie wizerunku państwa czy też sponsora za pomocą sportu. Jako klasyczne przykłady podawane są piłkarskie mistrzostwa świata – te, które dopiero mają nadejść, za trzy lata w Katarze, i te, które odbyły się w Rosji rok temu.
Zaczął Duce
Przykładów jest oczywiście znacznie więcej, nie ograniczają się tylko do futbolu – chociaż Katarczycy przejmujący PSG i szejkowie z Abu Zabi będący właścicielami Manchesteru City to oczywiście przypadki wręcz podręcznikowe. Sport, ze szczególnym uwzględnieniem piłki nożnej, służył do wybielania różnej maści dyktatorów, państw i firm będących na bakier z prawami człowieka, długo zanim zachodni intelektualiści w zaciszu swoich kawiarni i uniwersytetów ukuli termin sport-washing.
Benito Mussolini z piłkarskich mistrzostw świata w 1934 roku uczynił imprezę propagującą faszyzm. Zwycięzcy – oczywiście Włosi – dostali nie tylko Złotą Nikę ufundowaną przez FIFA i do 1974 roku wręczaną zwycięzcom mistrzostw świata – ale także wielki, lśniący i zdecydowanie dominujący na fotografiach Coppa del Duce.