Sędziowie Sądu Najwyższego mają wątpliwości, czy przedstawiciele Temidy, którzy uzyskali zgodę prezesa sądu na zamieszkiwanie w innej miejscowości niż siedziba sądu oraz na korzystanie z prywatnego samochodu podczas przejazdów do pracy, mogą dochodzić wyrównania zwrotu całości kosztów odbytych podróży. Skierowali więc pytanie prawne do powiększonego składu sądu SN.

Chodzi o tzw. kilometrówki ustalone poniżej stawek maksymalnych ryczałtów służbowych, czyli 83 gr. Do 1 stycznia 2015 r. stawki różniły się w zależności od tego, w jakim okręgu sędzia pełnił służbę. Radomscy sędziowie z sądu okręgowego poczuli się pokrzywdzeni. Za każdy kilometr drogi z domu do sądu dostawali tylko 41 gr. Ich zdaniem na terenie Polski nie ma tak dużych różnic w cenach paliw, które uzasadniałyby różnicowanie stawek. Dlatego domagali się zwrotu w wysokości od 20 do 50 tys. zł w zależności od miejsca zamieszkania. Powoływali się na art. 178 konstytucji, który zapewnia im warunki pracy i wynagrodzenie odpowiadające godności urzędu. Wynagrodzenie sędziego powinno zależeć od stażu pracy i funkcji, a nie od okręgu, w którym orzeka.

SN odroczył ogłoszenie wyroku. Sprawie ma się przyjrzeć poszerzony skład, zwłaszcza że od początku roku w całym kraju kilometr przejechany przez sędziego jest wyceniany na 30 gr. Tak niską stawkę wprowadził minister sprawiedliwości rozporządzeniem. Delegację do jego wydania zawarto zaś w ustawie okołobudżetowej.

– Nie powinno się stosować doraźnych zmian prawa podyktowanych sytuacją finansową państwa – wskazywał sędzia Zbigniew Myszka.

sygnatura akt: III PK 135/14