Ostatnio jest czarna seria sędziowski zdarzeń: sprawa apelacji krakowskiej, gdzie wyłudzano ogromne kwoty na niekorzyśc sądu, sędziowie kradnący pendrive'y czy spodnie. Na pewno sędziowie o tym między sobą rozmawiają. Co o tym myślicie?
Po ludzku jest mi wstyd za kolegów. Nie chcę osądzać żadnej z tych spraw. Przedstawiane okoliczności mogą się różnić od rzeczywistości. Z rozmów z sędziami wynika, że wszyscy jesteśmy zażenowani.
Nikt nie ma wątpliwości, że jeżeli sędzia popełnia umyślne przestępstwo, to dla niego miejsca w zawodzie sędziego nie ma. Orzeczenie sądu dyscyplinarnego w takiej sytuacji może być tylko jedno - wydalenie z zawodu. Dla wszystkich sędziów jest to oczywiste.
Czyli tu źle pojętej solidarności zawodowej nie będzie?
W takim wypadku nie ma absolutnie mowy o żadnej solidarności. Moga się zdarzyć wypadki losowe. Ktoś może przez zapomninie przejść w sklepie przez bramki z jakimś towarem. Te kwestie trzeba wyjaśniać. Jeśli mamy dowody na to, że doszło do popełnienia przestępstwa, że ktoś z rozmysłem próbował lub ukradł jakąś rzecz, to nie ma wątpliwości, że taka osoba nie powinna dalej być w zawodzie sedziego.