Prof. Witold Kulesza o tłumaczeniu studentom prawa za pomocą bajek

Prof. Witold Kulesza | kierownik Zakładu Prawa Karnego Materialnego na wydziale prawa Uniwersytetu Łódzkiego, miłośnik legend i bajek

Aktualizacja: 17.10.2015 13:38 Publikacja: 17.10.2015 11:40

Prof. Witold Kulesza o tłumaczeniu studentom prawa za pomocą bajek

Foto: www.youtube.com

Rz: Prawo karne tłumaczy pan studentom na przykładach bajek. Skąd taki pomysł?

Prof. Witold Kulesza: Zaczęło się od porządkowania domowej biblioteki i ponownej lektury „Małego księcia". Doznałem iluminacji. Mały książę stał się dobrowolnie gwarantem życia róży. Podlewał ją i dbał, by jej płatków nie zjadły gąsienice. Po opuszczeniu swojej małej planety stał się winny jej śmierci; winny zaniechania.

To brzmi dużo lepiej niż cytowanie teorii. Zgodnie z nią gwarant to osoba, która ma szczególny obowiązek zapobiegania skutkowi należącemu do zespołu znamion przestępstwa. Jeśli swoim zaniechaniem doprowadzi do sytuacji, w której ów skutek nastąpi, ponosi odpowiedzialność karną za przestępstwo skutkowe.

Jeżeli instytucję gwarancji przedstawia się w ten sposób, nie ma szans na wzbudzenie zainteresowania studentów, a już na pewno nie na to, by cokolwiek z wykładu zapamiętali.

Na tej bajce się nie skończyło.

Zgadza się. Przy okazji debaty o wejściu do Unii Europejskiej zdałem sobie sprawę, że Koszałek-Opałek dopuszczał się mowy nienawiści. Gdyby więcej w naszym społeczeństwie było takich Koszałków-Opałków, pewnie do Unii byśmy nie weszli. Nauczał przecież o Wandzie, która wolała śmierć w odmętach Wisły niż ślub z Niemcem.

Z relacji Konopnickiej, która słuchała Koszałka-Opałka, wynika, że Wanda nigdy na oczy nie widziała niemieckiego księcia. Gdyby miał powierzchowność Lorda Farquaada ze Shreka, byłoby zupełnie inaczej. Chodziło jednak wyłącznie o to, że był Niemcem. A przecież kto nawołuje do nienawiści na tle narodowościowym, powinien podlegać karze.

Dlatego moim studentom mówię: czytajcie bajki. Można w nich znaleźć inspirację do przemyśleń o współczesnych zagadnieniach prawa karnego.

Jak widać, z bajkami jest pan na bieżąco.

Od kilku lat mam dodatkową motywację – czytam je wnuczce.

Na pewno na pana wykłady przychodzą tłumy.

Obawiam się, że wkrótce może się to zmienić. Od dłuższego czasu pracuję nad książką o roboczym tytule „Koszałki-Opałki o prawie karnym, czyli repetytorium dla studentów prawa, sądowników i podsądnych". Przedstawiam w nim właśnie węzłowe zagadnienia prawa karnego w świetle bajek i legend. Istnieje niebezpieczeństwo, że kiedy książka ukaże się na rynku, studenci będą mogli odłożyć naukę prawa karnego do sesji. Nie będą chcieli tracić czasu na moje wykłady.

Czy mógłby pan wyjaśnić na przykładzie bajki, na czym polega normatywna teoria winy?

Oczywiście. Posłużę się, także w tym przypadku, wybitnym dziełem Marii Konopnickiej „O krasnoludkach i sierotce Marysi". Studentom przedstawiam analizę postępowania karnego przeciwko nieznanemu sprawcy, który okradał skarbczyk krasnoludków. Przechowywali w nim ziarno na wiosenny siew. Pomimo straży, która miała czuwać nad bezpieczeństwem, każdej nocy ubywało ziaren. Bezradne wobec podstępnie działającego sprawcy krasnoludki zwróciły się do profilerki, która miała sporządzić portret psychologiczny sprawcy.

Kim była profilerka?

Świadek Konopnicka nazywa ją Babuleńką. Profilerka nie skonkretyzowała niestety portretu, lecz swoją analizę zakończyła radą, by dosypać do ziarna pereł. Krasnoludki pomyślały, że Babuleńka postradała zmysły. Jednak po ponownej kradzieży, w akcie desperacji, posłuchały jej wskazówki.

O świcie okazało się, że z pereł usypana jest ścieżka do jamki szczurka Wiechetka. Sprawca zrobił podkop do skarbczyka, dlatego nie ujęła go straż, a uchodząc z łupem, wyrzucał to, co było dla niego bezwartościowe. Stanął przed sądem sprawowanym osobiście przez króla Błystka.

W tym momencie zaczyna się doskonały opis procesu karnego, w którym zastosowano normatywną teorię winy. Mówi ona, że nie można przypisać winy sprawcy, który znajdował się w szczególnej sytuacji motywacyjnej i działał w szczególnych okolicznościach.

Król Błystek wysłuchał relacji oskarżonego o kradzież z włamaniem. Wysłuchał też racji oskarżenia, reprezentowanego przez prokuratora Kocie Oczko. Wnosił on o karę śmierci przez co najmniej powieszenie na najwyższej gałęzi dębu. Wiszący Wiechetek miał odstraszać innych sprawców. Mamy tu więc przykład prewencyjnej roli kary.

Co miał na swoje usprawiedliwienie szczurek Wiechetek?

Chciał zgromadzić zboże na zimę, by zapewnić wyżywienie swojej licznej rodzinie. Król Błystek poddał analizie zachowanie Wiechetka przez pryzmat stanu wyższej konieczności. Sprawia on, że zachowanie sprawcy nie jest czynem bezprawnym. Wymaga jednak dowiedzenia, że nie było innej drogi uratowania dobra prawnego – w tym wypadku życia szczurzątek – jak tylko za cenę poświęcenia dobra mającego niższą wartość. Król Błystek odrzucił stan wyższej konieczności jako okoliczność wyłączającą bezprawność czynu. Szczurek ukradł bowiem znacznie więcej ziarna, aniżeli było konieczne do utrzymania przy życiu szczurzej rodziny.

Wiechetek przytoczył jednak dramatyczne wydarzenia z poprzedniej zimy. Opowiedział przejmująco, że szczurzątka umierały z głodu na jego oczach. Dlatego w tym roku chciał zgromadzić jak najwięcej ziarna, nawet ponad potrzeby doraźne, by uchronić swoje dzieci przed strasznym losem.

I co zrobił Król Błystek?

Wydał wyrok uniewinniający. Motywacja oskarżonego sprawiła, że nie można było od niego wymagać zachowania zgodnego z prawem.

Czy problematykę obiektywnego przypisania skutku tłumaczy pan w ten sam sposób?

Robię to na przykładzie legendy o szewczyku Dratewce, który uwolnił Kraków od smoka. Smok żądał ofiar z dziewcząt, które można określić łacińskim terminem virgo intacta.

Szewczyk złożył przed wejściem do smoczej jamy owczą skórę wypchaną siarką. Smok pożarł ową owieczkę ze smakiem. Po pewnym czasie zaczął jednak odczuwać straszne pragnienie, które spowodowało, że pił wodę z Wisły w sposób nieumiarkowany. Wreszcie pękł.

Pamiętajmy, kim był Szewczyk – zaledwie uczniem szewskim. Nie ulega wątpliwości, że działał z zamiarem uśmiercenia smoka, ale jego poziom intelektualny, wiedza i brak doświadczenia, jak zabić smoka, spowodowały, że jego zachowanie można zakwalifikować jako nieudolne usiłowanie zabicia smoka.

Dlaczego nieudolne? Przecież smok utracił życie.

Zwierz w swoim organizmie musiał mieć agregat do wytwarzania płomieni, które wydobywały się z jego paszczy. Siarka stanowiła jedynie dodatkowe paliwo. Nie można otruć smoka, dostarczając mu dodatkowego paliwa. Smok przegrzał się, a jako chłodziwa użył wody z Wisły. Co więcej, przyczynił się do własnej śmierci. Gdyby nie pił wody bez umiaru, pewnie pozostałby przy życiu.

—rozmawiała Katarzyna Wójcik

Rz: Prawo karne tłumaczy pan studentom na przykładach bajek. Skąd taki pomysł?

Prof. Witold Kulesza: Zaczęło się od porządkowania domowej biblioteki i ponownej lektury „Małego księcia". Doznałem iluminacji. Mały książę stał się dobrowolnie gwarantem życia róży. Podlewał ją i dbał, by jej płatków nie zjadły gąsienice. Po opuszczeniu swojej małej planety stał się winny jej śmierci; winny zaniechania.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem