Warszwska Karta LGTB+ nadaje w rzeczywistości przywileje mniejszościom seksualnym, a jej pojęcia „przestępstwo nienawiści" czy „homofobia" są tak nieostre, że grożą zakazem wyrażania jakiejkolwiek oceny homoseksualizmu. Ten program ma doprowadzić do pełnej akceptacji, a nawet celebracji zachowania dotychczas traktowanego jako prywatne. Marksistowska ekonomiczna walka klas przeniosła się w przestrzeń kultury, a jej orężem stała się deregulacja seksualności, zakaz oceny moralnej i nakaz akceptacji wszelkich jej „stylów". Postulował to już w 1948 r. w głośnym „Raporcie" , szarlatan naukowy i de facto pedofil Alfred Kinsey, pionier rewolucji seksualnej twierdzący, że norma seksualna nie istnieje. W konsekwencji uznano, że relacje seksualne są płynne, a pod koniec wieku ideologia gender zdefiniowała płeć jako subiektywnie wybierany konstrukt.
Czytaj także: Andrzej Bryk: Seksedukacja to atak na dzieciństwo
Obojętność jako cnota
Karta LGTB+ jest instrumentem seksualizacji, częścią strategii zmiany stosunku do homoseksualizmu sformułowanej w Stanach Zjednoczonych w latach 80. Aktywiści gejowscy Marschall Kirk i Erastes Pill w 1987 r. . pisali: „W krótkim czasie zręczna (...) kampania medialna może przemienić wspólnotę gejowską w matkę chrzestną cywilizacji zachodniej". Kirk i Hunter Madsen w książce z 1989 r. „Po balu" wytyczyli plan „oswajania opinii publicznej z homoseksualizmem". Celem była tolerancyjna, moralna obojętność postrzegania „preferencji seksualnych". Ofensywa medialna, społeczna i prawna miała nienachalnie nagłaśniać pozytywnie problem homoseksualizmu, eliminując jego drastyczne aspekty, wywołując wrażenie podzielonej opinii publicznej oraz akceptacji i praktykowania homoseksualizmu przez część elit. Konserwatywne kręgi, w tym kościoły, miano przedstawiać jako bigoteryjne, sprzeczne z nauką i blokujące postępowych katolików. Podkreślanie pedofilii i ebofilii w Kościele katolickim miało unikać pokazywania ich homoseksualnego charakteru. Homoseksualistów miano przedstawiać jako prześladowanych, a przekaz o wrodzonym, niezależnym od woli charakterze homoseksualizmu miał zneutralizować jego negatywną ocenę traktowaną jako bigoteria.
Zdefiniowano taki program jako walkę o prawa obywatelskie. Traktujących ocenę moralną homoseksualizmu jako domenę wolności sumienia czy religii miano oskarżać o ich naruszanie. Homoseksualistów miano przedstawiać jako ludzi sukcesu, z ponadprzeciętnym wkładem w kulturę i naukę, wywołując podświadomie ich związek z wybitnością, definiując jednocześnie męską przyjaźń w kontekstach homoseksualnych. Przeciwników miano definiować jako homofobów równych rasistom, zmusić do samokrytyki i karać ostracyzmem. Należało pokazać prześladowania homoseksualistów w obozach na równi z Żydami i Cyganami, jednocześnie wskazując na kolaborację Kościoła katolickiego z nazistami. Tworzenie sieci wpływowych organizacji sponsorskich miało tworzyć poczucie przynależności do walczących o moralnie wyższe cele.
Część globalnego planu
Strategia promocji praw homoseksualistów jako części ideologii gender stała się obecnie częścią globalnego planu sformułowanego przez Vitita Muntharborna, niezależnego eksperta do spraw obrony przed przemocą i dyskryminacją opartą na seksualnej orientacji i tożsamości genderowej ONZ.