Sam siebie nazywał „wodzirejem podkasanej muzy". O przedwojennych teatrach operetkowych i rewiowo-kabaretowych wiedział naprawdę wiele, napisał nawet książkę poświęconą tej tematyce. Tyle że w wydanych w 1968 r. „Wielkich artystach małych scen" odnajdziemy głównie szczegółowe opowieści o kolejnych premierach, liczbie granych przedstawień, obsadzie i frekwencji. Na pewno jest to więc kompendium wiedzy o repertuarze w poszczególnych operetkach i kabaretach II RP, znajdziemy tu też garść informacji o popularnych wówczas śpiewaczkach operetkowych (jak choćby o Lucynie Messal) czy też tancerkach rewiowych. Nie znajdziemy tam jednak pikantnych szczegółów z życia ówczesnych gwiazd. Dlaczego? Zdaniem Stefanii Grodzieńskiej Ludwik Sempoliński „Był człowiekiem niesłychanej dobroci. Mało o kim we wspomnieniach o sławnych ludziach używa się tego określenia. Jego dobroć nie miała granic". Był dżentelmenem w każdym calu, a także mężczyzną, który jak mało kto potrafił tańczyć walca, mazura, poloneza. W opinii Grodzieńskiej po scenie poruszał się, „jakby płynął". A przecież niewiele brakowało, by zamiast spełniać się w roli aktora, wiódł życie biznesmena, zgodnie z wolą ojca rozpoczął bowiem studia w Wyższej Szkole Handlowej. Przerwał je jednak, aby całkowicie poświęcić się sztuce. I słusznie, bo od dziecka fascynował go teatr i marzył, by występować na scenie przed publicznością znacznie większą niż grono rodzinne.
„Tomasz, ach powiedz, skąd ty to masz?"
Ludwik Sempoliński urodził się 18 sierpnia 1899 r. w Warszawie. Tam też ukończył gimnazjum Wielopolskiego, a następnie Szkołę Zgromadzenia Kupców przy ul. Waliców. Nie chciał jednak zostać handlowcem. Po latach wspominał: „Na skutek rozmaitych widowisk zacząłem spisywać sobie z płyt gramofonowych monologi nagrane przez Fertnera i Hryniewicza, jak »Szmul swat« czy »Dorożkarz warszawski«. Wyuczyłem się ich na pamięć wraz ze wszystkimi akcentami i załamaniami głosów artystów, i później przy wygłaszaniu tychże przed licznym gronem bliższej i dalszej rodziny, i zaproszonych gości, podczas jakichś uroczystości familijnych, odnosiłem szalone sukcesy. No bo proszę sobie wyobrazić dziesięcioletniego smarkacza deklamującego z całą powagą »Szmula swata«, naśladującego Fertnera i nierozumiejącego wielu dowcipów. Wszyscy pokładali się ze śmiechu, nie wiadomo, czy z kontrastu między pikantnym tekstem i wygłaszającym go pętakiem, czy z wykonania".
Później swój talent szlifował podczas amatorskich koncertów szkolnych, a następnie w letnim teatrzyku w ogrodzie zabaw Promenada na obrzeżach ówczesnej Warszawy. To była niezła szkoła szybkiego opanowywania tekstu, ponieważ w „Promenadzie" co tydzień grano nowe sztuki. W tym czasie Sempoliński założył grupę wokalną Sygnał, która została zaangażowana do teatru operetkowego Nowości. Tam po raz pierwszy zetknął się z ówczesnymi gwiazdami operetkowej sceny, uczył się więc od najlepszych.
Swą zawodową karierę rozpoczął od angażu w kabarecie artystycznym Sfinks – na cztery miesiące przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości. Jak podaje Tomasz Mościcki w tekście zamieszczonym na stronie Culture.pl, Ludwik Sempoliński na scenie Sfinksa zadebiutował „9 lipca 1918 r. piosenką »Lecą mareczki, lecą, lecą« – satyrycznym obrazem rozpędzającej się wówczas hiperinflacji. Jako uczniowi szkoły handlowej nie wypadało mu występować pod swoim nazwiskiem, toteż przez krótki czas używał pseudonimu Bohdan Kierski". Po dwóch sezonach w Sfinksie powrócił do Nowości, gdzie rozwijał swoje zdolności wokalno-sceniczne. W latach 1923–1924 przeniósł się do krakowskiej operetki, a w kolejnych dwóch sezonach można go było podziwiać w wileńskim Teatrze na Pohulance.
Przełom w jego karierze nastąpił w 1928 r., gdy został zaangażowany przez Andrzeja Własta do popularnego wśród warszawskiej publiczności teatru rewiowego Morskie Oko. Do modernistycznego gmachu przy Jasnej 3 widzowie tłumnie przybywali na przedstawienia, w których starano się naśladować paryskie rewie – stąd w programach wiele numerów tanecznych i akrobatycznych. Nie mogło też zabraknąć piosenek. To właśnie na tej scenie Ludwik Sempoliński wyśpiewał swój pierwszy szlagier – „Tomasz, ach Tomasz, ach powiedz, skąd ty to masz?".