Od 4 lipca 1776 r. Stany Zjednoczone powiększyły swoje terytorium kilkakrotnie. Dość powiedzieć, że amerykańską unię utworzyło na początku tylko 13 stanów. Dzisiaj ten pierwotny obszar USA stanowi zaledwie ułamek terytorium państwa. Znaczna część terenów dołączonych do unii po 1776 r. została kupiona, a nie zdobyta. Już w 1803 r. cesarz Napoleon Bonaparte, naruszając podpisaną trzy lata wcześniej francusko-hiszpańską umowę terytorialną z San Ildefonso, sprzedał Stanom Zjednoczonym wszystkie ziemie na zachód od Missisipi i na południe od wielkich jezior. Od imienia francuskiego króla kraina ta nazywała się Luizjaną. Była to jedna z najbardziej intratnych transakcji w dziejach świata. Ameryka kupiła 2,15 mln km2 za „zaledwie” 15 mln dolarów, o równowartości siły nabywczej ok. 16 mld dolarów z 2019 r. Francuska Luizjana była tak olbrzymia, że musiała zostać później podzielona na 23 stany.
Na tym zakupie się jednak nie skończyło. Zaledwie 16 lat później Ameryka kupiła od Hiszpanii Florydę. Nie obyło się oczywiście bez przymusu, ale kto by dzisiaj pamiętał takie drobiazgi. Zazwyczaj zakupy nowych terytoriów były wymuszane siłą. Tak stało się na przykład z aneksją Republiki Teksasu w 1845 r.
Podpisanie traktatu o przyłączeniu Alaski do Stanów Zjednoczonych, 30 marca 1867 r.
W 1853 r. Ameryka znowu powiększyła swoje terytorium dzięki umowie handlowej nazwanej Zakupem Gadsdena. Rząd Meksyku sprzedał USA za 10 mln dolarów 76 770 km2 terenów na południe od rzek Gila River i na zachód od Rio Grande, które dzisiaj stanowią terytoria stanów Arizona i częściowo Nowego Meksyku.
W 1823 r. prezydent James Monroe przedstawił przed Kongresem swoją słynną doktrynę amerykańskiej polityki zagranicznej, która przewidywała, że żaden z amerykańskich kontynentów nie może być obecnie ani w przyszłości obiektem kolonizacji. Amerykanie nie życzyli sobie obecności Europejczyków na zachód od 40 stopnia st. szerokości geograficznej zachodniej. Doktryna, której faktycznym autorem był sekretarz stanu John Quincy Adams, nie zabraniała jednak ekspansji amerykańskiej. Dlatego już w 1856 r. Kongres przyjął ustawę o dość dyskusyjnej nazwie „The Guano Islands Act”. Uprawniała ona każdego amerykańskiego obywatela do przejęcia w imieniu Stanów Zjednoczonych wszystkich wysp, na których znalazłby guano, czyli żyzne odchody ptaków morskich. Ustawa – nazywana też „gównianym prawem” – uznawała, ze wyspy takie mogą być zlokalizowane w dowolnym miejscu, o ile nie są okupowane i nie podlegają jurysdykcji innego rządu. Aneksja dokonana przez amerykańskiego obywatela upoważniała prezydenta USA do skierowania wojska do ochrony takich terytoriów i ustanowienia na nich jurysdykcji amerykańskiej. A może pomysł Donalda Trumpa wynika z faktu, że odkrył on ptasie odchody na Grenlandii?