Czarne urządzenia z niewielkim ekranikiem, kolorowymi przyciskami i klawiaturą numeryczną z prawej strony – tak wyglądają obecne maszynki do głosowania w Sejmie, znane z niezliczonych przekazów telewizyjnych. Kancelaria Sejmu chce, by wyglądały inaczej. Właśnie rozpisała przetarg na budowę nowego „systemu obsługi głosowań". Obecny pochodzi z 2001 roku, a przymiarki do jego wymiany zaczęły się jeszcze za rządów PO–PSL. Powodem jest nie tylko zaawansowany wiek systemu, co powoduje problemy ze wsparciem technicznym przez producenta, ale też jego ograniczona funkcjonalność. Przykładowo małe ekraniki utrudniają wyświetlanie nazwisk, gdy posłowie głosują nad wyborem osoby pełniącej jakąś funkcję państwową. Z tego powodu początkowo planowano prawdziwą rewolucję informacyjną w Sejmie. Za rządów PO poważnie rozważano głosowanie za pomocą tabletów, podpinanych do gniazdek w ławach poselskich. Ostatecznie Kancelaria Sejmu zdecydowała, że z maszynek nie zrezygnuje, tyle że będą posiadały duże ekrany.

Pierwszy przetarg rozpisała w 2015 roku, ale szybko unieważniła, bo oferenci chcieli zbudować system za dużo więcej niż 2,9 mln zł, przeznaczone wówczas na ten cel. Kolejny przetarg, rozstrzygnięty już za rządów PiS, wygrało konsorcjum Asseco, które realizowało podobny projekt w litewskim parlamencie. Nowe maszynki były już niemal gotowe, ale w 2018 roku Kancelaria Sejmu zerwała umowę, tłumacząc to negatywnymi wynikami testów. Obecna specyfikacja przetargowa przypomina tę z 2016 roku, z jedną istotną różnicą. Maszynki mają mieć mikrofony na wysuwanym ramieniu, nieaktywne, gdy tkwią w urządzeniu. Wcześniejsze przyrządy, zaprojektowane przez Asseco, miały nieruchome mikrofony. Choć wykonawca uspokajał, że „mikrofony nie będą permanentnie włączone", opozycja obawiała się podsłuchów.

Zmiana dotycząca mikrofonów ma uciąć te kontrowersje, jednak poza tym zmian jest niewiele. Problem w tym, że z poprzednim przetargiem nie poradziła sobie Asseco, firma o świetnej reputacji na rynku informatycznym. Nieoficjalnie mówiło się, że system sam z siebie zaczynał głosować, a w liczeniu głosów robił proste błędy. – W polskich realiach jego uruchomienie mogłoby spowodować niemały kryzys polityczny – mówi nieoficjalnie jeden z posłów śledzących prace nad zamówieniem.

Dlaczego Asseco sobie nie poradziło? Bo system wcale nie jest prosty. Ze specyfikacji wynika, że ma nie tylko obsługiwać głosowania, ale też m.in. prezentować wyniki, rejestrować posłów zgłaszających się do głosu, umożliwiać edycję punktów porządku dziennego i wprowadzanie do posiedzenia bloków głosowań za pomocą importu specjalnych plików. Posłowie niepełnosprawni mają głosować za pomocą specjalnych pilotów, połączonych kablami. – To trudny przetarg. Nie przywiązywałbym się do kwoty 4,9 mln zł, którą zarezerwowała Kancelaria Sejmu. Może okazać się wyższa, bo nikt takich urządzeń nie robi na półkę – mówi jeden z posłów.

I dodaje, że gdy w końcu uda się wymienić system w Sejmie, nową formułkę będzie musiał wymyślić marszałek. Obecnie podczas głosowań mówi: „proszę podnieść rękę i nacisnąć przycisk". Jak wynika z dokumentacji przetargowej, nowy system ma przycisków nie posiadać, a jedynie ekrany dotykowe.