Według informacji „Rzeczpospolitej" decydujące okazały się ubiegłotygodniowe rozmowy z unijnym komisarzem ds. środowiska, gospodarki morskiej i rybołówstwa Karmenu Vellą. Rząd szykował się do nich od dłuższego czasu, bo to od decyzji Velli zależy w praktyce aprobata Unii Europejskiej dla budowy kanału łączącego Zatokę Gdańską z Zalewem Wiślanym.
Bruksela lubi chętnych do współpracy
Choć minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marek Gróbarczyk na łamach „Rzeczpospolitej" zapewniał niedawno, że rząd ma gotowy plan B na wypadek blokowania przekopu przez Brukselę, to celem było uzyskanie zapewnienia, że Komisja Europejska chce dalej z Warszawą na ten temat rozmawiać.
Dlaczego uzyskanie unijnej aprobaty jest tak ważne? Pozytywna ocena Komisji Europejskiej może zamknąć usta protestującym ekologom oraz Rosji, dla której planowana inwestycja jest całkowicie sprzeczna z jej interesami w regionie. Poza tym rząd liczy, iż UE dołoży się do szacowanej na 800 mln zł inwestycji, finansując np. projekty służące ochronie środowiska.
Resort gospodarki morskiej musiał więc po pierwsze, przekonać komisarza, że gabinet Beaty Szydło mimo złego wizerunku w Europie jest wiarygodnym partnerem do rozmów, a po drugie, że Warszawa jest gotowa na pełną współpracę z Brukselą w kwestii ekologicznych.