4 marca na autostradzie A4, w czasie przejazdu prezydenckiej kolumny, w samochodzie wiozącym prezydenta Andrzeja Dudę nagle rozpadła się opona, a samochód wjechał do rowu. Prezydent ani jego kierowca nie doznali w czasie wypadku żadnych obrażeń. Obecnie przyczyny wypadku bada prokuratura i BOR.
Czytaj więcej:
Miller mówiąc o możliwych przyczynach wypadku stwierdził, że zazwyczaj w takim wypadku zawodzi człowiek. – Być może zawiodły jakieś procedury - zastanawiał się. Dodał, że może być też tak, że usterka mogła pojawić się już na etapie produkcji opony. Wykluczył natomiast raczej możliwość zamachu na prezydenta, choć przyznał, że przy tego typu wypadkach prokuratura bada każdą hipotezę.
Miller ubolewał jednocześnie nad tym, że przez długie lata próby zakupu samolotu do transportowania VIP-ów czy wymiany floty samochodów były torpedowane przez kolejne ekipy opozycyjne a także media. - Zawsze zadawano pytanie: jak to możliwe, że rząd kupuje sobie samolot, a przecież emerytury i renty są takie niskie? Tak to trwało. Każdy rząd ulegał – tłumaczył.
Zdaniem Millera sytuacja zmieniła się dopiero po katastrofie smoleńskiej. Mimo to, jak zauważył były premier, który sam 13 lat temu omal nie stracił życia w katastrofie rządowego śmigłowca, jest "bardzo możliwe, że jeśli chodzi o ostatnie lata funkcjonowania BOR-u, to tzw. bylejakość była obecna".
Miller wyraził też ubolewanie w związku z komentarzami, jakie po wypadku prezydenckiej limuzyny pojawiły się w internecie. Część internautów wyrażała żal, że wypadek skończył się szczęśliwie.