Pływanie oglądałam przez 1,5 roku, kiedy nie było mnie w sporcie. Za każdym razem, gdy śledziłam relacje z mistrzostw Polski albo zawodów w USA, było mi żal, że mnie tam nie ma. Widziałam, jak znajomi się ścigają, miałam poczucie, że mam szansę z nimi rywalizować, a siedzę i nic nie robię. Miałam wrażenie, że zakopuję mój talent, zamiast go szanować i pielęgnować. Znajomi zaproponowali mi start w zawodach masters (amatorska rywalizacja pływaków – przyp. red.). Uzyskałam całkiem dobre czasy, przekonałam się, że mogę powalczyć o swoje marzenia. Nawet jeśli nic nie wyjdzie, to przynajmniej nie będę żałować. Trening z mastersami pomógł mi poznać świetnych ludzi, którzy mnie zainspirowali. Ich motywacja jest niesamowita. Ćwiczą i startują dla przyjemności, a mimo to wstają o czwartej rano i wykonują ciężkie treningi przed pójściem do pracy.
Podobno swój udział w tym powrocie miał też pani obecny trener?
Ben Loorz zobaczył mnie na tych zawodach i zaproponował dołączenie do swojej profesjonalnej grupy. Myślałam, że mastersi są jedyną grupą, do której mogłam się przyłączyć. Nie wiedziałam, że w Las Vegas są też zawodowcy. Wiedziałam natomiast, że nie mogę do nich dołączyć od razu. Musiałam wcześniej zbudować formę. Ben nie kontrolował mnie i nie zmuszał do treningów, wiedziałam, że jeśli nie wstanę na trening, to krzywdzę samą siebie. Podjęłam się tego wszystkiego z własnej woli, a on miał mi pomóc. Do sukcesu przyczyniła się też jego świetna komunikacja z moim bratem Robertem, z którym trenowałam przed wylotem do Stanów. Są w stałym kontakcie i wymieniają się doświadczeniami w celu dalszego udoskonalania mojej techniki.
Od zawodów masters do występów w International Swimming League jest jednak dość daleka droga. Jak to się stało?
To niesamowita historia. Nie wiedziałam, że taki cykl startuje, Ben Loorz też nie miał o tym pojęcia. Dowiedziałam się przypadkowo, za pośrednictwem Instagrama. Znajomi zamieszczali posty, że są w drużynach. Zaczęłam szukać na własną rękę, czym jest ISL. Czułam że przespałam moment i wszystkie drużyny miały już skompletowane składy. To był ból. Wiedziałam, że będę trenować do igrzysk, ale straciłam szansę na robienie tego w najlepszych możliwych warunkach. Ale na kilka tygodni przed rozpoczęciem ISL jedna z zawodniczek drużyny Cali Condors została zdyskwalifikowana. Liga jest bardzo restrykcyjna pod względem dopingu i nie pozwala startować ukaranym pływakom. Zostałam zaproszona. Skakałam ze szczęścia. Trenuję i startuję z najlepszymi na świecie. Dzięki sukcesom w ISL zrozumiałam, że mogę wygrywać z gwiazdami.