Kto i po co chce zarżnąć banki

W krótkim czasie drastycznie zmieniono warunki działalności banków. To pogorszy postrzeganie Polski jako kraju, w którym warto inwestować.

Publikacja: 03.12.2015 20:00

Kto i po co chce zarżnąć banki

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

W bieżącym roku sektor bankowy w Polsce przeżywa wyjątkowo zły okres. I to nie tylko z punktu widzenia przewidywanych wyników na koniec roku, ale i z powodu pogarszającej się jego oceny w oczach klientów, mediów oraz polityków. Początek tej „bessie" dała decyzja Narodowego Banku Szwajcarii uwalniająca kurs franka. Spowodowała gwałtowną aprecjację szwajcarskiej waluty do złotego, a w ślad za tym wzrost obciążeń rzeszy osób, które mają kredyt w tej walucie.

Mimo że liczba zagrożonych kredytów frankowych jest na tle innych najniższa, a kredytobiorcy należą do osób o najwyższych dochodach, nadzór bankowy w świetle potencjalnego zagrożenia systemowego podjął szereg kroków mających na celu z jednej strony radykalną redukcję liczby udzielanych kredytów w walutach, a z drugiej wprowadził rozwiązania mające zwiększyć współczynniki kapitałowe (m.in. poprzez ograniczenie wypłaty dywidendy).

Politycy w akcji

Te słuszne skądinąd rozwiązania rozbudziły wyobraźnię szczególnie klasy politycznej – w końcu 2015 r. to rok wyborów prezydenckich i parlamentarnych – która nie omieszkała wykorzystać sytuacji w sektorze dla własnych politycznych celów. Nic dziwnego, że temat „ulżenia ciężkiej doli frankowiczów" znalazł wyraz w pośpiesznych próbach ustawodawczych inicjowanych tak przez ówcześnie rządzącą koalicję PO–PSL, jak i obecnie PiS.

Najpopularniejszym pomysłem ustawodawczym jest przewalutowanie kredytów walutowych na złote według kursu z dnia zawarcia umowy kredytowej. W zależności od tego, w jakich proporcjach koszty takiej operacji poniosą banki, miałoby to obciążyć je kwotami od 9–13 mld do ponad 40 mld zł (w przypadku pełnego obciążenia kosztami sektora bankowego). Warto przypomnieć, że w 2014 r. skumulowany zysk całego sektora wyniósł ok. 15 mld zł.

Gdy przygotowywanie projektów ustaw dotyczących przewalutowania zostało wstrzymane w poprzedniej kadencji Sejmu, ze swoimi projektami ruszył prezydent. Najnowsza wersja projektu ustawy przygotowana przez prezydencką kancelarię zakłada możliwość dokonania za zgodą banku przewalutowania kredytu na złote. Brak zgody może oznaczać przeniesienie na bank własności nieruchomości zabezpieczającej kredyt – kredytobiorca zostanie zwolniony wtedy z zobowiązania. A jeśli zdecyduje się na spłatę kredytu, wprowadza się nową procedurę mającą na celu ochronę przed dalszym ryzykiem walutowym.

Jaki będzie koszt dla systemu bankowego, w obecnej chwili nie wiadomo, tym bardziej że propozycje opracowywane w kancelarii prezydenckiej ulegają stale znaczącym zmianom.

W 2015 r. do obciążeń sektora związanego z kredytami walutowymi należy doliczyć powołanie do życia funduszu mającego wspierać tych kredytobiorców, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji (choroba, utrata pracy itp.) w wysokości 600 mln zł.

Na dodatek bankructwo dwóch SKOK-ów kosztowało sektor 3,2 mld zł na wypłaty dla ich deponentów. W listopadzie upadł jeden z banków spółdzielczych (nomen omen też w Wołominie), co obciąża sektor koniecznością natychmiastowej wypłaty 2,1 mld zł.

Nienotowane od 15 lat bankructwa spowodowały, że sektor bankowy został obciążony wzrostem składki na rzecz Bankowego Funduszu Gwarancyjnego w celu uzupełnienia dokonywanych wypłat oraz w celu stworzenia amortyzatora na potencjalne dalsze bankructwa (np. w SKOK-ach) – do kwoty ok. 2,2 mld zł.

Pobieżne podsumowanie nadzwyczajnych wydatków sektora w 2015 r. wskazuje na łączne obciążenie wyniku na poziomie ok. 5,0 mld zł, a więc ponad 1/3 wyniku z poprzedniego roku. W roku 2016 obciążenia te mogą dalej wzrosnąć, nie tylko z powodu ustawy dotyczącej restrukturyzacji/przewalutowania kredytów frankowych, ale również zapowiedzianym przez PiS podatkiem od aktywów w wysokości 0,39 proc. rocznie, co oznacza dodatkowe obciążenie w wysokości około 12 mld zł.

Kilkanaście miliardów strat

Takie działania i zapowiedzi działań już spowodowały bardzo gwałtowną przecenę akcji banków notowanych na GPW. Straty akcjonariuszy – jak się oblicza – przekroczyły 15 mld zł. Negatywnie wpłynęły na notowania pozostałych spółek na naszej giełdzie.

W bardzo krótkim czasie zmieniono w sposób zasadniczy warunki działalności sektora bankowego. To z pewnością będzie miało swój wyraz w gorszym postrzeganiu Polski jako kraju, w którym warto robić interesy i dokonywać inwestycji. Tak znaczne obciążenie sektora bankowego bez wątpienia wpłynie na drastyczne obniżenie skłonności banków do udzielania kredytów tak dla przedsiębiorstw, jak i ludności.

W exposé nowej premier dużo się mówiło o potrzebie rozwoju. Jeśli rozwój ma się przejawiać systematycznym dorzynaniem sektora bankowego, który miał dostarczyć środków na jego sfinansowanie, to logiki w tych działaniach nie można się dopatrzyć za grosz.

Autor jest ekonomistą, członkiem Polskiej Rady Biznesu i członkiem rad nadzorczych spółek notowanych na GPW

W bieżącym roku sektor bankowy w Polsce przeżywa wyjątkowo zły okres. I to nie tylko z punktu widzenia przewidywanych wyników na koniec roku, ale i z powodu pogarszającej się jego oceny w oczach klientów, mediów oraz polityków. Początek tej „bessie" dała decyzja Narodowego Banku Szwajcarii uwalniająca kurs franka. Spowodowała gwałtowną aprecjację szwajcarskiej waluty do złotego, a w ślad za tym wzrost obciążeń rzeszy osób, które mają kredyt w tej walucie.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację