Jeśli masz długie nogi, nie zajmuj się grą w szachy, ale trenuj skok w dal – powiedział kiedyś Władysław Surkow, szara eminencja i główny ideolog Kremla, do najbliższych stronników Władimira Putina na zamkniętym spotkaniu prokremlowskiej partii Jedna Rosja. Chciał w ten sposób przekonać, że eksploatacja olbrzymich złóż paliw kopalnych, jakimi Bóg obdarzył Rosję, może przynieść społeczeństwu dobrobyt, a państwu utraconą ćwierć wieku temu mocarstwową pozycję.
Rosja dysponuje drugimi największymi na świecie złożami węgla i jest na ósmej pozycji, jeśli chodzi o ropę naftową. Ale w konkurencji o nazwie gaz ziemny dystansuje resztę państw na świecie. Rosyjskie rezerwy zawierają około 48 bilionów metrów sześciennych gazu, co stanowi jedną czwartą wszystkich udokumentowanych światowych złóż.
Rosja jest też największym eksporterem tego surowca.
Kosztowne bogactwo
Obecnie najważniejszym problemem dla włodarzy Kremla jest unowocześnienie produkcji oraz zastąpienie wyeksploatowanych złóż nowymi projektami. Dla przykładu trzy największe złoża zachodniosyberyjskie Urengoj, Jamburg i Miedwieżje wyczerpały już ponad trzy czwarte zasobów.
Zastąpić ma je Jamał, który obecnie dostarcza tylko kilka miliardów metrów sześciennych gazu rocznie, ale oficjalnie już za pięć lat ma przekroczyć barierę aż 100 mld m sześc., a za 20 – 200 mld m sześc.