Raport z kontroli, który opisujemy dziś na łamach „Rzeczpospolitej", NIK zapowiadała od miesięcy. Czekali nań z drżeniem serca pracownicy administracji, przedstawiciele rządu i szefowie firm telekomunikacyjnych w kraju. A to dlatego, że w przededniu ważnych dla budżetu wydarzeń, jakimi są przetargi i aukcje częstotliwości dla sieci komórkowych i budowa sieci nowej generacji (5G), Izba zajmowała się nadajnikami operatorów w kontekście ich wpływu na środowisko, a co za tym idzie – także na zdrowie ludzkie.
Drżenie owo potęguje wspomnienie raportu z 2015 r., w którym NIK pokazała, że potrafi boleśnie ukąsić. Skontrolowała urzędy Krakowa, Lublina i Warszawy i stwierdziła, że „nie realizowały skutecznie i rzetelnie zadań organów administracji architektoniczno-budowlanej i organów ochrony środowiska w procesie powstawania i funkcjonowania stacji bazowych telefonii komórkowej". Jako przyczynę wskazała „niedookreślone i niejednoznaczne przepisy prawa" i wniosek pozostał jeden: państwo nie radzi sobie z materią.
Wniosek ten, opublikowany zresztą w momencie zmiany układu politycznego, był wodą na młyn dla osób i środowisk wyrażających obawy przed komórkową technologią. Nie mógł go zignorować prezydent Andrzej Duda i w 2016 r. pod jego egidą w resorcie cyfryzacji miesiącami ciągnęły się konsultacje specjalnej ustawy o wpływie promieniowania elektromagnetycznego na zdrowie (tzw. ustawa o PEM) z udziałem przedstawicieli takich środowisk. Ostatecznie ustawa nie powstała, ale pewne jej elementy przetrwały w czekającej na przyjęcie nowelizacji tzw. megaustawy – zawierającej przepisy ułatwiające inwestycje w sieci szerokopasmowe i zapowiadającej, choć nie wprost, liberalizację norm promieniowania nadajników.
Brak ustawy o PEM nie oznacza, że społeczne obawy, abstrahując od tego, kto je podsyca i z jakich pobudek, zostały rozwiane. W styczniu poseł Robert Majka pytał premiera, jaki wpływ 5G będzie miało na populację Polaków. Co rusz słychać też o protestach przeciw budowie sieci nowej generacji.
To w takich okolicznościach ukazuje się raport z kolejnej kontroli NIK, sprawdzającej, czy administracja umiejętnie dba o to, aby telekomy przestrzegały norm PEM. Wnioski znowu nie są korzystne.