Trudno będzie w tym roku powtórzyć inwestycyjny rekord z 2015 r., jeśli chodzi o ilość pieniędzy wyłożonych na budynki komercyjne w Polsce. Ale problemem jest nie tylko przebicie kwoty 4 mld euro. Firmy doradzające przy transakcjach martwi raczej zawieszenie planów przez niektóre fundusze inwestycyjne. Kłopoty związane z wydłużającym się czasem potrzebnym na biurokratyczne procedury zgłaszają też ci, którzy od lat działają na polskim rynku. O to, co jest największą barierą dla inwestorów, zapytaliśmy ekspertów.
Rafał Szczepański, wiceprezes BBI Development:
– Największą barierą, zarówno w rozwoju branży budowlanej, jak i większości firm w Polsce, jest nadmierna, wręcz ocierająca się o paranoję biurokracja – odwrót od liberalizmu gospodarczego. Wynika ona z utopijnego myślenia, że regulacje są panaceum na wszelkie problemy.
Gdy ponad dwie dekady temu zaczynaliśmy prowadzić firmę, nie grzęźliśmy w papierach, a roboty budowlane zajmowały 2/3 czasu realizacji inwestycji. Dziś te proporcje są odwrócone. W obliczu lawinowo rosnących procedur i regulacji sama budowa wydaje się najmniejszym wyzwaniem. W przypadku realizowanego przez nas w Warszawie Centrum Marszałkowska formalno-sądowa „ścieżka zdrowia" trwała blisko sześć lat, a budowa potrwa 24 miesiące. Mamy do czynienia z niezliczonymi uzgodnieniami, trwającymi lata procedurami odwoławczymi oraz mało przewidywalnym i skomplikowanym systemem prawnym. To wszystko sprawia, że inwestor nie może przewidzieć rzeczywistego czasu realizacji inwestycji, a w konsekwencji jej opłacalności. Narzucane przez polskie prawo i urzędników warunki mogą wytrzymać tylko duże zagraniczne firmy, a małe i średnie, głównie polskie, przedsiębiorstwa doprowadzają do bankructwa lub wypychają je z rynku.
Dorota Wysokińska-Kuzdra, Senior Partner w Griffin Real Estate:
– Jedną z kluczowych kwestii w biznesie – w sektorze nieruchomości – jest znajomość prawa, procedur i świadomość, jak długo czasem trwają pewne procesy. Z pewnością inwestowanie w nieruchomości uczy cierpliwości.
Oczywiste jest, że inwestorzy życzyliby sobie więcej przychylności ze strony lokalnych władz czy urzędników, którzy mają fundamentalny wpływ na klimat wokół inwestycji. Dobrym przykładem takich przyjaznych miejsc i wzorem dla innych miast mogą być Łódź czy Katowice.