W ostatnim kwartale 2017 r. Mateusz Morawiecki złożył dwie publiczne obietnice. W październiku zapowiedział wprowadzenie zerowej stawki akcyzy na cydr i rezygnację z banderoli. Miesiąc później obiecał małym browarom zmniejszenie o połowę akcyzy na piwa. – To absolutne utrapienie i anachronizm – mówili o ręcznym banderolowaniu producenci cydru. – Będziemy mieli pieniądze na rozwój – cieszyli się piwowarzy. – Każda złotówka z obniżenia akcyzy dla małych polskich browarów przyniesie dwie albo trzy złotówki zysku dla producentów, polskiej gospodarki i w konsekwencji również dla budżetu – mówił w listopadzie Morawiecki i deklarował, że woli sięgać po piwo kraftowe niż to z tzw. mainstreamu, produkowane przez koncerny.

Jak wyliczył resort finansów, zerowa stawka dla cydru miała kosztować budżet 11 mln zł, a niższa akcyza dla browarów 70 mln zł. Wsparcie na pewno się przyda: produkcja cydru, która od 2013 r. rosła błyskawicznie, w 2016 r. spadła o prawie jedną czwartą. Polscy sadownicy bardzo liczą na rozwój tej branży. Małe browary rosną, ale nie mają pieniędzy na reklamę czy inwestycje. Tymczasem obydwa projekty czekają wciąż na zielone światło ze strony Rady Ministrów, tyle że jeszcze do niej nie trafiły. A styczeń za pięć dni się skończy.