Irlandzki niskokosztowy przewoźnik anulował wczoraj kolejne kilkanaście tysięcy lotów, rzekomo w celu poprawy punktualności i w związku ze źle zaplanowanymi urlopami pilotów.To kłopot dla pasażerów i dla przewoźnika, który musi zrekompensować im to na różne sposoby. Szef Ryanaira próbował jednak uniknąć jednego z nich. Prezes Civil Aviation Authority Andrew Haines zwrócił uwagę, że w jednym z wywiadów Michael O'Leary stwierdził, że nie zamierza płacić za to, by pasażerowie odwołanych przez Ryanaira lotów dolecieli do celu innymi liniami. A to w oczywisty sposób narusza unijne regulacje w tym zakresie.
Zdaniem prezesa CAA Ryanair unikał informowania pasażerów, że mają prawo domagać się od przewoźnika (na określonych warunkach) zarezerwowania w zamian za odwołany lot, przelotu innymi liniami, bez dodatkowych kosztów. Andrew Haines zapowiedział w związku z tym podjęcie kroków prawnych przez CAA, które będą miały wymusić na niskokosztowym przewoźniku przestrzeganie praw pasażerów. Reakcja Ryanaira na tę zapowiedź była natychmiastowa.
- W pełni przestrzegamy przepisów Unii Europejskiej i dostosujemy się do wszelkich wymagań CAA – stwierdziła linie lotnicza w oficjalnym stanowisku.
Zdaniem Hainesa, szansa, by sprawa trafiła do sądu jest nikła. Jednak szef CAA twierdzi, że nie mógł zaakceptować sytuacji, w której Ryanair nie przestrzegał prawa i swoich obowiązków wobec konsumentów. - Łatwo to naprawić, ale oni nie chcieli tego zrobić. Ludzie nie mogą być zmuszani do wybierania między tanimi biletami, a swoimi prawami – komentował Haines w BBC.
Jeśli Ryanair nie zastosuje się do wymogów CAA, może mu grozić wysoka kara. Również polski regulator rynku, Urząd Lotnictwa Cywilnego, przygląda się sytuacji – po pierwszej fali kasowania lotów, zażądał wyjaśnień od linii. Na swojej stronie ULC przypomina też pasażerom, jakie mają prawa w takiej sytuacji.