To reakcja na pojawiające się w gminie Baranów pogłoski, że jej mieszkańcy będą mieli jedynie cztery miesiące na wyprowadzenie się z gospodarstw, które często od pokoleń należą do ich rodzin. Na budowę lotniska i otaczającej go infrastruktury transportowej potrzebne jest 35 km kwadratowych terenu.
Tymczasem radni gminy jednogłośnie zdecydowali o przeprowadzeniu referendum 17 czerwca, w którym głównym pytaniem ma być zgoda na budowę lotniska. Drugie dotyczy rozliczeń z mieszkańcami. Szacuje się, że zależnie od tego, która z dwóch branych pod uwag lokalizacji zostanie wybrana, liczba przesiedlonych mieszkańców sięgnie 2,5-3 tysiące. Uchwała o referendum może jeszcze zostać unieważniona przez wojewodę.
Nic bez mieszkańców
— Włączymy mieszkańców okolicznych miejscowości w proces wyznaczania obszaru niezbędnego do tej inwestycji. Wybór miejsca będzie poprzedzony konsultacjami społecznymi i dopiero po ich zakończeniu powstanie raport, w którym postaramy się odnieść do wszystkich zgłoszonych uwag — zapewnia Mikołaj Wild.
O co pytają mieszkańcy już teraz? O to, czy lotnisko rzeczywiście musi być u nich. Pytają też, za ile, jakie będą kwoty odszkodowań. — W tej chwili wszelkie deklaracje uważamy za przedwczesne. Mamy określone ceny rynkowe. W listopadzie 2017 ceny gruntów rolnych w okolicach Baranowa wahały się od 8 do 9 złotych za metr kwadratowy. Ale od początku podkreślamy, że jesteśmy w stanie płacić dużo więcej, chociaż nie będzie to dla sprzedających interes życia - tłumaczy minister.
W dzisiejszych ofertach sprzedaży takich gruntów z podkreśleniem, że w przyszłości dojazd do Warszawy będzie dużo łatwiejszy, chodzą ceny 40 złotych za metr. Wild tego nie komentuje. Mówi tylko: — Jesteśmy zobowiązani, jako Rzeczpospolita, żeby odszkodowania były godziwe. Ale z drugiej strony musimy troszczyć się o interes Skarbu Państwa, więc jest także górna granica widełek.