„Wall Street Journal” poinformował, że FAA sprawdza szczegóły dotyczące danych o bezpieczeństwie i wnioski producenta przedstawione wcześniej urzędowi w ramach procedury certyfikacji modeli B737 MAX 9 i MAX 9.
„FAA nie prowadzi odrębnego postępowania wyjaśniającego kwestii bezpieczeństwa od prowadzonego śledztwa katastrofy samolotu Lion Air, w którym uczestniczymy my, amerykański urząd bezpieczeństwa transportu NTSB i przedstawiciele władz indonezyjskich. Jak mówiliśmy wcześniej, wydaliśmy dyrektywę żeglowności i będziemy nadal podejmować odpowiednie działania oparte na tym, czego dowiemy się ze śledztwa. To nie zmieniło się” — stwierdza komunikat urzędu.
FAA i Boeing oceniają w dalszym ciągu konieczność zmian projektowych oprogramowania i/lub innych elementów w samolocie, w tym procedur operacyjnych i szkolenia w miarę, jak dowiemy się więcej z prowadzonego śledztwa — dodał urząd. Procedury operacyjne i szkolenie pilotów do B737 MAX mogą również zmienić się, gdy FAA i Boeing dowiedzą się więcej ze śledztwa — stwierdził urząd lotnictwa.
Akcje Boeinga straciły we wtorek 2,1 proc. z powodu zaniepokojenia, że najnowsza wersja najlepiej sprzedających się samolotów miała katastrofę
Indonezyjczycy prowadzący śledztwo podali, że w podręczniku lotów nie było opisanych działań w razie groźby katastrofy, mających pomagać pilotom w unikaniu nadmiernej reakcji na wypadek utraty danych o kącie natarcia. Zażądali większego szkolenia pilotów MAX-ów. Związek pilotów w USA stwierdził, ze nic mu nie wiadomo o nowym systemie zapobiegania przeciągnięciu.