– Lekarzom pracującym na najtrudniejszym odcinku szpitalnym proponuje się pensje nawet o 30 proc. niższe, a do końca roku zostały trzy tygodnie. Resort zdrowia do dziś nie przedłużył dodatku Szumowskiego, choć od początku roku odbyliśmy z nim w tej sprawie kilka spotkań – mówi wiceprzewodniczący OZZL dr Piotr Watoła.
Zdaniem dr Marcina Pakulskiego, byłego prezesa NFZ, pulmonologa, brak ruchów ze strony resortu doprowadzi do masowego exodusu specjalistów ze szpitali.
– Nawet pensja 6,75 tys. jest śmieszna, gdy lekarzy, a szczególnie specjalistów, brakuje, a w prywatnej ochronie zdrowia mogą zarobić kilkakrotnie więcej. Moi koledzy pulmonolodzy mogliby żyć tylko z pracy w przychodniach prywatnych, bo gdy publiczny system jest sparaliżowany przez covid, ludzie szukają pomocy w prywatnym – tłumaczy. I dodaje, że na miejscu dyrektorów szpitali robiłby wszystko, by nie obniżać specjalistom pensji.
Napięte budżety
Dyrektorzy szpitali widzą to inaczej.
– Jeśli nie obniżę pensji, nie zepnie mi się budżet. A co ważniejsze, resort uzna, że skoro raz byłem w stanie zapłacić te pieniądze, będę płacił zawsze – skarży się szef jednej z placówek.
Pytane o przedłużenie dodatku Szumowskiego Ministerstwo Zdrowia odpowiada, że został on wpisany do projektu nowelizacji niektórych ustaw w sprawie zapewnienia kadr medycznych w czasie epidemii. Projekt nowelizacji, po pracach w Sejmie, został przekazany marszałkowi Senatu.