Z jednej strony, tysiące przeciwników prezydenta Erdogana siedzą za kratami. Przeszło co czwarty z więzionych na świecie dziennikarzy to dziennikarz turecki. Kolejnych więźniów dostarcza wywiad, który poluje za granicą na zwolenników Fethullaha Gülena, uważanego przez władze za terrorystę i organizatora nieudanego zamachu stanu w 2016 roku.
Czytaj także: Ostrzeżenie dla Erdogana
Z drugiej strony jednak – odbywają się tam wybory, których wyniki nie są tak przewidywalne, jak w Rosji czy większości krajów Azji Zachodniej.
Może z turecką demokracją nie jest tak tragicznie? Znany analityk Mustafa Akyol podkreśla, że mimo osuwania się kraju w autorytaryzm odbywają się tam głosowania, które mogą doprowadzić do zmian.
Mamy do czynienia z systemem, w którym przy okazji wyborów na różnych szczeblach pojawia się element wolności. Taka ćwierćdemokracja. Pozostałe trzy czwarte raczej nie do pozazdroszczenia.