Michał Szułdrzyński: Łagodny jak prezes Jarosław Kaczyński

Obniżenie temperatury politycznego sporu to diabelska pułapka, którą PiS próbuje zastawić na opozycję.

Aktualizacja: 17.07.2019 22:19 Publikacja: 17.07.2019 11:47

Michał Szułdrzyński: Łagodny jak prezes Jarosław Kaczyński

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Zapowiedź Jarosława Kaczyńskiego zmniejszenia poziomu konfliktu nie jest wyłącznie wyborczym kłamstwem jak chce część komentatorów krytycznych wobec PiS. Choć rzeczywiście często na czas kampanii wyborczej ta partia porzucała radykalizm – jak to było w 2010 i '15 roku – by po nich przejść gwałtowną metamorfozę i docisnąć pedał gazu. Równocześnie polityka miłości, którą proponuje PiS nie jest też wyłącznie gestem dobrej woli i efektem jakiegoś cudownego nawrócenia.

Sztabowcy Prawa i Sprawiedliwości po prostu umieją czytać sondaże i wyciągać wnioski z analiz procesów społecznych. Po pierwsze więc – jak pisał już Michał Kolanko – Polacy są zmęczeni intnesywnym sporem politycznym. Od czterech lat w mediach społecznościowych, w domach, w telewizji i radio trwa permanentna wojna polityczna. Już przed wyborami samorządowymi PiS odwoływał się do aspiracji Polaków, wiedząc, że permanentny konflikt zaczyna wielu wyborców nużyć.

Ale PiS chce być mądrzejsze niż w 2007 roku, gdy kampania wyborcza polegała na podkręcaniu konfliktu, co skutecznie zmobilizowało przeciwników PiS. Podobny efekt było widać w dużych miastach w ostatnich wyborach samorządowych – szczególnie w Warszawie – gdzie radykalizm Patryka Jakiego skutecznie zmobilizował wyborców Rafała Trzaskowskiego, który między innymi dzięki temu uzyskał rekordowy wynik.

I tu dochodzimy do drugiego powodu, dla którego łagodnienie PiS i ogłaszanie polityki miłości jest PiS na rękę. Wyborcy opozycji chcą głosować na nią raczej z niechęci do PiS niż z wielkiej miłości do Grzegorza Schetyny czy Włodzimierza Czarzastego. Obniżenie temperatury sporu ma więc być pułapką dla opozycji. No bo skoro PiS nagle okazuje się taki łagodny, miły, skoro nagle zaczyna szanować politycznych przeciwników, skoro karierę polityczną kończy Krystyna Pawłowicz i pewnie znów gdzieś zniknie na parę miesięcy Antoni Macierewicz, to może nie warto się fatygować i głosować. I motywacja anty-PiS dramatycznie zaczyna spadać.

Mało tego. Dzięki temu, że PiS ogłosi rozejm, jeśli opozycja zacznie PiS mocno atakować, może dojść w opinii części wyborców do swoistego odwrócenia ról – to opozycja stanie się agresorem, a przebrane nagle w szaty łagodnego baranka PiS wyglądać będzie jako niewinna ofiara politycznej brutalności.

Zapowiedź Jarosława Kaczyńskiego zmniejszenia poziomu konfliktu nie jest wyłącznie wyborczym kłamstwem jak chce część komentatorów krytycznych wobec PiS. Choć rzeczywiście często na czas kampanii wyborczej ta partia porzucała radykalizm – jak to było w 2010 i '15 roku – by po nich przejść gwałtowną metamorfozę i docisnąć pedał gazu. Równocześnie polityka miłości, którą proponuje PiS nie jest też wyłącznie gestem dobrej woli i efektem jakiegoś cudownego nawrócenia.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Komentarze
Czego o ministrze Zbigniewie Ziobro pisać dziś nie wolno
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Prezydent, dyktator, zbrodniarz? Kim jest dla nas Putin
Komentarze
Bogusław Chrabota: Patryk Jaki. Bonaparte prawicowych radykałów
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Tusk i Biedroń uderzają w partię Hołowni. Kto więcej zyska na tej przepychance?
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Kłótnia o ambasadorów. Dlaczego rząd Tuska potrzebuje konfliktu z prezydentem