Ekonomiści długo się zastanawiali, jak będzie wyglądać odbicie w światowej gospodarce po ostrym kryzysie covidowym z wiosny. Czy będzie miało kształt V oznaczający dynamiczny powrót do stanu sprzed zarazy? Czy też raczej Covid-19 uwypukli problemy gospodarki, które narastały jeszcze przed pandemią, i powrót do zdrowia będzie wyglądał jak litera U – długa flauta kryzysu i dopiero, gdy oczyści on gospodarkę ze słabych podmiotów, mocne odbicie? Ostatnio światowi wróżono odbicie o kształcie logotypu firmy Nike – podobne bardziej do V niż U, ale z prawym skrzydełkiem mocno wychylonym i pnącym się bardzo wolno w górę.

Poniedziałkowe dane o produkcji sprzedanej polskiego przemysłu w czerwcu pokazały, że w jego przypadku odbicie ma kształt V. Ekonomiści mówią o niespodziance: produkcja przemysłowa jest już wyższa niż przed rokiem (choć także z powodu większej liczby dni roboczych) i do poziomu sprzed pandemii brakuje jej już tylko 10 proc. Nie oznacza to jednak, że kryzys już za nami, a przed – wyłącznie świetlana przyszłość. Rany liże sektor usług – od miejskich hoteli, przez branżę rozrywkową (wstrzymane są koncerty, kina dopiero ruszają), po restauracyjną. Bon turystyczny wprowadzany w połowie wakacji będzie jak musztarda po obiedzie. A i w samym przemyśle problem ma mocno uzależniony od światowej koniunktury nasz sektor motoryzacyjny – auta osobowe są ostatnią rzeczą, którą w kryzysie kupują niepewni swoich dochodów i miejsc pracy konsumenci. Być może część sektorów w ogóle nie wróci już do stanu sprzed pandemii, skoro konsumenci zmienią swoje zachowanie, dostosowując je do życia w zagrożeniu Covidem. Gospodarka sobie z tym poradzi. Zagospodaruje w innych działach tych, którzy tracą dotychczasowe zajęcie. Potrzebuje jednak na to dłuższego okresu spokoju.

Dlatego najgorsze, co może ją teraz spotkać, to powszechne zignorowanie przez Polaków zagrożenia i recydywa pandemii jesienią lub zimą. Ale także sezonowa epidemia grypy. Tę chorobę trudno na pierwszy rzut oka odróżnić od zakażenia koronawirusem, więc każdy przypadek będzie – z ostrożności – powodował badanie, izolowanie. Dlatego zwykła grypa może tym razem dużo mocniej niż co roku zdezorganizować życie społeczne i gospodarcze. I dlatego pracodawcy oraz władze powinny – wbrew wyborczym sugestiom prezydenta – sfinansować masowe szczepienia przeciw grypie.

Cztery antykryzysowe tarcze przerzuciły gospodarce kładkę nad otchłanią lockdownu. Kosztowały wielkie pieniądze, zadłużając państwo i jego agendy. Drugiej takiej salwy – mimo kreatywnej inżynierii finansowej i zaangażowania NBP – nie da się już sfinansować.

Dlatego wszystkie oczy są w tych dniach skierowane na Brukselę, gdzie przywódcy UE ostro negocjują nie tylko siedmioletni budżet Unii, ale i kształt specjalnego funduszu, który ma pomóc Europie w wyjściu z zapaści. To, czy w Polsce odbicie rzeczywiście przybierze kształt V, mocno zależy od wyników tego szczytu. Ale i od tego, czy uda nam się ustrzec przed recydywą pandemii, a nawet tradycyjnym zimowym atakiem grypy.