Korespondencja z Rzymu
Premier Matteo Renzi wraz z liczną delegacją udał się do Rio, by fetować włoskie medale (w sumie 27) i lobbować na rzecz Rzymu, który konkuruje z Paryżem, Budapesztem i Los Angeles. Hamburg po referendum wśród mieszkańców (51,6 proc. głosów przeciw) swoją kandydaturę wycofał, podobnie jak Dubaj, Boston, San Diego-Tijuana i Madryt.
Z Rzymem może być podobnie. Miastem od 22 czerwca rządzi okrzyknięta najpiękniejszą damą włoskiej polityki burmistrz Virginia Raggi, która reprezentuje antysystemowy, kontestacyjny Ruch 5 Gwiazd. Na razie, podobnie jak jej Ruch, nie jest uwikłana w zależności od polityczno-finansowych włoskich elit, więc gdy premier Renzi antyszambrował w Rio, mogła sobie pozwolić na oświadczenie: „Organizacja igrzysk w Rzymie nie jest priorytetem władz miasta”.
Wybuchł skandal i ogólnowłoska dyskusja, w której duma narodowa walczy ze zdrowym rozsądkiem i fatalnymi doświadczeniami Rzymu z organizacji imprez sportowych. Pani Raggi argumentuje, że miasto ma już 12 mld euro długów, a na igrzyska trzeba byłoby wyłożyć dalsze 11 mld. Przypomina przy tym, że rzymianie do dziś spłacają długi po pięknych igrzyskach sprzed 56 lat, i dodaje, że w Rzymie ogromnych nakładów potrzebuje źle funkcjonujący transport miejski, stan ulic jest fatalny, wywóz śmieci kosztuje majątek, ale nie działa, a zabytki niszczeją.
Prasa przypomina, że w 2009 r. mistrzostwa świata w pływaniu trzeba było rozegrać w Rzymie na starych obiektach koło Stadionu Olimpijskiego. Budowy kompleksu obiektów w dzielnicy Tor Vergata według projektu hiszpańskiego gwiazdora architektury Santiago Calatravy nie udało się dokończyć. Pochłonęła 200 mln euro z kasy miejskiej. Teraz, by naprawić zniszczenia i dokończyć dzieła, potrzeba co najmniej pół miliarda euro. Wielka biała hala z daleka przypomina kształtem pół płetwy rekina, bo drugiej połowy nie wzniesiono. Rzymianie mówią, że to kolejny pomnik próżności i korupcji, kolejne z wielkich włoskich dzieł nieukończonych, którymi usiana jest cała Italia.