Wśród produktów i usług, które bierzemy pod uwagę, szacując nasz koszyk, największą dynamikę cen zanotowały ziemniaki, które w tym roku kosztują prawie dwa razy więcej niż w ubiegłym. Z kolei o ponad 73 proc. droższa jest herbata, a cebula podrożała z 2,5 zł za kilogram do 3,61 zł. Znacznie wzrosły także ceny cukru, pieczywa oraz wędlin. Można też znaleźć produkty spożywcze, które potaniały, ale jest ich niewiele. W tym gronie są na przykład masło i margaryna.
Największy koszt w szacowanym przez nas koszyku cen hipotetycznej rodziny stanowi paliwo. Założyliśmy, że rodzina zużywa miesięcznie średnio 20 litrów benzyny – we wrześniu 2019 r. wydała na ten cel 100,2 zł, czyli o 2,4 zł mniej niż w 2018 r. Znacznym kosztem jest także opłata za ciepłą wodę. Przy założeniu, że miesięczne jej zużycie wynosi 4 metry sześcienne – rodzina płaci 90 zł. Z kolei prawie 54 zł miesięcznie kosztuje ją opłata za wywóz śmieci. Warto odnotować, że to aż o 27 proc. więcej niż rok temu.
Drożeją, choć wolniej, również usługi kulturalno-rozrywkowe. Wyście do kina to koszt ponad 80 zł za same bilety. Wydatek ten jest o 1 proc. wyższy niż w 2018 r. Z kolei strzyżenie włosów męskich to koszt ponad 21 zł, o prawie 2 zł więcej niż we wrześniu 2018 r. Prawie o 8 proc. wzrosła średnia cena gazet regionalnych – obecnie przeciętnie trzeba za nie zapłacić 2,86 zł. Podrożały także bilety jednorazowe.
Sonia Buchholtz ekspertka ekonomiczna Konfederacji Lewiatan
Trudno mówić o „przeciętnej" polskiej rodzinie – koszyk pary emerytów będzie istotnie różny od koszyka rodziny z małymi dziećmi czy singla. Podobnie co innego konsumują osoby majętne, co innego – ubogie. To w dużym stopniu powód, dla którego konsumenci mają wrażenie, że inflacja podawana przez GUS jest niemiarodajna. W ostatnim półroczu najbardziej inflacja dotknęła gospodarstw, w których znaczną część stanowi żywność – a więc tych uboższych.
Rozbudzone aspiracje konsumpcyjne
Polska gospodarka już stosunkowo długo utrzymuje wysoką dynamikę, ale w dużej mierze to zasługa konsumpcji prywatnej, napędzanej transferami socjalnymi. – Dopóki nie zwiększymy tempa i udziału inwestycji w PKB, dopóty nie będziemy w stanie unowocześnić polskiej gospodarki i przejść do konkurowania na światowym rynku za sprawą coraz powszechniejszej innowacyjności i wyższej wartości dodanej, a nie tak jak dotychczas poprzez niskie koszty pracy – podkreśla Leszek Juchniewicz, główny ekonomista Pracodawców RP. Dodaje, że koszty pracy niebawem zaczną szybciej wzrastać, co w konsekwencji może oznaczać utratę tych rynków zbytu, dla których niski koszt pracy był istotny. – Sprawy niestety mogą się tak potoczyć, że rozbudzone aspiracje konsumpcyjne staną się czynnikiem naszej gospodarczej autodestrukcji – przestrzega. Pojawiają się zresztą pytania, czy wspomniany już efekt transferów socjalnych nie zaczyna słabnąć. Kilka dni temu Komisja Europejska obcięła prognozy wzrostu PKB dla Polski. Dynamika ma wynieść w tym roku 4,1 proc., a w kolejnym 3,3 proc. Poprzednie szacunki zakładały, że będzie to odpowiednio 4,4 proc. oraz 3,6 proc. Powodem obniżki jest – według Komisji Europejskiej – właśnie słabnąca konsumpcja prywatna. Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii widzi sprawy w jasnych barwach i nie przewiduje spadku konsumpcji. Potwierdza natomiast, że najbardziej prawdopodobne pozostaje utrzymanie w tym roku tempa wzrostu PKB powyżej 4 proc. w ujęciu rok do roku. Przypomina, że Bank Światowy również szacuje tegoroczny wzrost na ponad 4 proc. (dokładnie na 4,3 proc.). Ministerstwo przekonuje, że dobra dynamika PKB jest nie tylko efektem dobrej konsumpcji prywatnej, ale również inwestycji.